17 stycznia 2015

17. Nie ma sprawy

Trzy dni temu odbył się koniec roku. Jest 29 czerwca. Słońce daje po oczach i wcale nie mam zamiaru podnieść się z łóżka. Leżę sobie patrząc na pierścionek, który podarował mi kilka dni temu Niall. Małe serduszko jest wypełnione cyrkoniami. Zdjęłam go z palca i zaczęłam mu się dokładnie przyglądać. Zauważyłam, że ma coś wygrawerowane. Przybliżyłam go i odkryłam "sekretną wiadomość", którą Niall tam umieścił. Małymi literkami było napisane "Wciąż jestem tym którego kochasz". Uśmiechnęłam się do siebie i sięgnęłam po komórkę, która leżała na stoliku nocnym. Wybrałam numer Nialla. Chłopak odebrał po dwóch sygnałach.
- Halo?
- Kocham Cię. - powiedziałam ciągle się uśmiechając.
- Ja Ciebie też kocham. - odpowiedział. - Co robisz?
- Leżę sobie w łożku i leniuchuje. A ty?
- Koszę trawę. - zaśmiał się.
- To ty robisz tyle hałasu!
- Tak, a co? - Niall lubił ze mną zadzierać, a mi wcale to nie przeszkadzało.
- Nic. - wstałam z łóżka i w dresie wyszłam do ogrodu.
Nasze podwórka nie były oddzielone płotem. Mieliśmy jeden wspólny, który odgradzał nas od reszty sąsiadów. Rozłączyłam się i podeszłam do Nialla. Chłopak szybko schował komórkę do kieszeni. Przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Wyspana?
- Nie zupełnie. - zrobiłam naburmuszoną minę. - Jakiś kretyn od rana kosi trawę i nie dał im spać.
- Powinnaś do niego pójść i zrobić mu awanturę, nie uważasz?
- Tak, masz rację. - popchnęłam go. Chłopak upadł na ziemię. Usiadłam na jego biodrach. - Co ty sobie myślisz budząc mnie o tak wczesnej porze?
- Nan, jest dwunasta. - zaśmiał się.
- Są wakacje więc mogę sobie dłużej pospać, nie uważasz? - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Możesz, ale tylko wtedy kiedy śpię z tobą. - powiedział i przyciągnął mnie do pocałunku.
- Idę się przebiorę. - poiwedziałam i wstałam.
Gdy weszłam do domu panowała dziwna cisza.
- Mamo? Tato? - krzyknęłam, ale nikt się nie odezwał.
Poszłam do kuchni wstawić sobie kubek z mlekiem do mikrofalówki. Znalazłam kartkę na blacie od taty.
"Nancy,
Musiałem pojechać z mamą do szpitala. Bardzo źle się poczuła po wczorajszej chemii. Wrócę późno. W lodówce masz zupę, a jak nie chcesz to zostawiłem ci 30 euro na szafce w przedpokoju.
Kocham Cię, tata. "
Zmarszczyłam brwi. Owszem wiem, że mama się wczoraj źle czuła, ale to chyba nie było, aż tak poważne? A może i było. Poszłam na górę i się ubrałam. Gdy zeszłam Niall siedział w salonie i oglądał telewizję. Na stoliku przed nim stały dwa kubki z mlekiem i ciasteczka.
- Ładnie to tak włamywać się do cudzych domów? - zapytałam i pochyliłam się nad nim.
Niall złapał mnie za ramiona i przeciągnął przez oparcie kanapy. Leżałam teraz z głową na jego kolanach.
- Jesteś dzisiaj bojowo nastawiona.
- Nie, po prostu martwię się o mamę.
Chłopak nie za bardzo zrozumiał o co chodzi.
- Wczoraj miała chemię i jak wróciła to niby było w porządku, ale pod wieczór się źle czuła.
- Musimy się przygotować na najgorsze. - powiedział.
Widziałam jak jego oczy robią się szklane. Usiadłam koło niego i wzięłam jego twarz w dłonie.
- Nie płacz. Nie masz powodu. - pocałowałam go delikatnie i się przytuliłam.
Niall objął mnie i mocno do siebie przycisnął.
- Mam. Twoja mama jest również dla mnie ważna. Wiem, że wszyscy będziemy cierpieli kiedy ona odejdzie. Cierpię z jej jak i twojego powodu. Nie mogę patrzeć na to wszystko przez co przechodzisz, ale nie mam wpływu.
Zacisnęłam powieki. Gdy tylko myślałam o tym, że mojej mamy może niedługo ze mną nie być chciałam płakać. Pragnęłam spędzać z nią każdą wolną chwilę, śmiać się i wygłupiać, chodzić na zakupy i do kina. Być jak prawdziwa matka z córką, które nie mają pojęcia o tym, że śmierć jest za rogiem. Chciałam dać jej wszystko co miałam, by pokazać jak wiele dla mnie znaczy.
Niall już więcej się nie odezwał. Również ja nie miałam ochoty podejmować tematu. Zasnęłam w jego ramionach.


Moja mama została w szpitalu na obserwacji. Odwiedziłam ją kilka razy w ciągu ostatnich dni, ale nie była w stanie ze mną porozmawiać. Opowiedziałam jej jak mijają mi ostatnie wakacje w rodzinnym domu i zapewne ostatnie kiedy ona żyje. Jest poniedziałek, drugi tydzień lipca. Czas biegnie nieubłaganie szybko, a ja nie mam na to wpływu. Spędzam czas z Niallem i moimi przyjaciółmi. Denerwujemy się coraz bardziej, bo dokładnie za miesiąc, 6 sierpnia, powinny przyjść nasze listy z potwierdzeniem albo i odrzuceniem dostania się na uczelnię.

Siedziałyśmy z Leną, Melanie, Liamem i Zaynem na trawie na szkolnym boisku. Niall, Harry, Lou i Brian grali w koszykówkę. Obserwowałam ich beztroską zabawę. Zachowywali się jak dzieci w podstawówce. Cieszyli się każdą sekundą życia.
- Powinniśmy gdzieś wyjechać. - rzuciła Mel.
Cała nasza czwórka spojrzała na nią badawczo.
- No wiecie, dostaniemy listy czy dostaliśmy się na uczelnie. Może powinniśmy oblać to w swoim towarzystwie.
Spojrzałam na Zayna i Liama. Chłopcy się uśmiechali.
- W sumie fajny pomysł. - powiedział Liam.
- Tylko gdzie pojedziemy? - spytałam.
- Błagam tylko zostańmy w kraju. Ewidentnie wypad do Anglii. - powiedziała Lena.
Zaśmialiśmy się.
- Czemu nie za granicę? - spytał Zayn.
- Nancy nie powinna wyjeżdżać z kraju. - powiedziała Lena. - Powinniśmy pojechać do Dublina albo Cork.
- W sumie racja. - stwierdził Liam.
Uśmiechnęłam się ponuro. Musieli zrezygnować z wyjazdu w jakieś fajne miejsce na rzecz przereklamowanej na wakacje ojczyzny. To wszystko przeze mnie i fakt, że moja mama jest chora.
- Może pojedźcie gdzieś za granicę beze mnie. - zaproponowałam.
Wszyscy się na mnie spojrzeli.
- Niby dlaczego mamy jechać bez Ciebie? - zwróciła się do mnie Mel.
- Bo wam zawadzam. Przeze mnie zamiast pojechać za granicę musicie zostać w kraju.
Liam mnie objął.
- Nie ważne gdzie, ważne że spędzimy je razem. - powiedział.
Oparłam mu głowę na ramieniu.
- Liam! Łapy przy sobie! - usłyszałam krzyk Nialla.
Wszyscy zaczęli się śmiać, a chłopcy do nas dołączyli. Spojrzałam na mojego chłopaka.
- Nie bądź zazdrosny. - powiedziałam i odsunęłam się od Liama. Niall przygarnął mnie do siebie.
- Co wy na to byśmy wyjechali w pierwszy weekend sierpnia? - zapytał Zayn Briana, Lou, Harryego i Nialla.
- Brzmi fajnie. - powiedział Lou.
- Otworzylibyśmy swoje listy z uczelni. - dodałam.
- Można by. - Brian klepnął Lenę po nodze.
- Dzisiaj poszukam czegoś w internecie. - powiedział Niall.
- Jak coś znajdziesz to daj nam znać. Wybierzemy jakaś fajną ofertę i pojedziemy.
- Zgłodniałam. - zwróciłam się do Nialla.
Chłopak spojrzał na mnie i pocałował mnie w czoło.
- Chodźmy do McDonald'sa. - uśmiechnął się. - Idziecie z nami? - zwrócił się do reszty.
- Idźcie we dwoje. - rzucił Brian.
Niall wstał i pociągnął mnie za sobą. Otrzepałam tyłek z ziemi i wzięłam torbę.
- Do zobaczenia później.
- Tylko bądźcie grzeczni! - krzyknął Harry.
Niall odwrócił się do niego i pokazał mu środkowy palec. Zaśmiałam się i ruszyliśmy w kierunku McDonald'sa. Trzymaliśmy się za ręce i rozmawialiśmy o każdej głupocie, która przyszła nam do głowy.

Po jedzeniu wróciliśmy do domu. Znowu nikogo u mnie nie było.
- Może pójdziesz do mnie dzisiaj spać? - spytał jak weszliśmy do domu.
- A nie możesz zostać u mnie?
- Mogę. - pocałował mnie.
- No to w czym problem? - skrzyżowałąm ręce na piersi.
- Musisz iść ze mną po piżamę. - zaśmiał się.
- O nie! Sam idź! Pójdę się wykompać w tym czasie. - stanęłam na palcach i pocałowałam go w nos. Był tak cholernie wysoki.
- Daj mi klucze. Zamknę Cię.
Wyjęłam je z szafki i mu podałam. Poczochrał mi włosy i wyszedł. Gdy przekręcił klucz w drzwiach pobiegłam na góre. Złapałam piżamę i poszłam wziąć prysznic. Nie chciało mi się myć głowy więc to olałam. Wytarłam się i wskoczyłam w piżamę po czym poszłam do łóżka.
Niall przyszedł pół godziny później. Przebrał się szybko i wszedł pod kołdrę. Brał prysznic w domu więc pachniał męską wodą kolońską.
- Coś mnie ominęło? - zapytał kiedy mnie przytulił.
- Nic. - uśmiechnęłam się. - Śpijmy. Jestem na prawdę zmęczona.
- Dobrze skarbie. - pocałował mnie w głowę.
Zamknęłam oczy i zasnęłam.
Mama wróciła do domu kilka dni poźniej. Była wykończona chemioterapią. Jej sińce pod oczami robiły się coraz większe. Kiedy ją zobaczyłam zaczęłam płakać. Była wychudzona. Jej obrączka z łatwością przesuwała się po jej wychudzonym palcu. Wyglądała jak ja kiedy byłam chora na anoreksję. Ale z anoreksji można wyjść, ona z tego już nie wyjdzie.

Wszystkie obowiązki w domu spadły na mnie i tatę. Mama leżała całe dnie w łóżku. Byłs zbyt słaba, aby cokolwiek robić. Elen z Niallem również nam pomagali. Matka chłopaka robiła zakupy, a on pomagał mi w domu.
- Pozmywasz? Ja pójdę wstawię pranie. - powiedziałam i odłożyłam naczynia do zlewu.
- Idź odpocznij. Latasz cały dzień. Jesteś naprawdę zmęczona.- Niall podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Nie. To nie ma sensu. Muszę się czymś zająć.
- Przestań. Nie wyglądasz najlepiej. - Niall przyłożył mi rękę do czoła. - Masz temperaturę.
Odsunął się ode mnie i zaczął grzebać w domowej apteczce. Wyciągnął termometr i podszedł do mnie. Przyłożył mi go do czoła.
- 39.1 - zmarszczył brwi. - Powinniśmy pojechać do lekarza.
- Daj spokój, nie mam czasu na chorowanie. - powiedziałam i zaczęłam zmywać naczynia.
Niall zakręcił mi wodę i zabrał zmywak.
- Idź do salonu i się połóż. Pozmywam.
Spojrzałam na niego. Zrezygnowałam ze zmywania. Wytarłam ręce i poszłam do salonu. Położyłam się na kanapie i okryłam kocem. Niedługo później przyszedł do domu tata.
- Jest 25 stopni a ty pod kocem? - spytał.
- Mhm. - wyjęczałam.
Tata podszedł i przyłożył mi rękę do czoła.
- Wszystko w porządku? - spytał. - Masz temperaturę.
- Wiem. Niall mi mierzył.
- Tak? A gdzie on jest? - spytał.
- Tu jestem. - powiedział Niall. - Byłem wstawić pranie.
Przywitał się szybko z moim tatą.
- Powinna iść do lekarza. - stwierdził tata.
- To samo jej powiedziałem, ale ona nie chce się zgodzić. - Niall usiadł koło mnie. Podniosłam się i usiadłam koło niego. Położyłam mu głowę na ramieniu i podciągnęłam nogi.
- Nic mi nie jest. - powiedziałam patrząc na tatę. - Poleżę w łóżku i się wypocę. Przejdzie.
- Jeżeli poczujesz się gorzej to daj znać. Zabierzemy cię do lekarza.
- Nie ma sprawy. - powiedziałam i zamknęłam oczy.
Ostatnie co pamiętam to to, że Niall zaniósł mnie do pokoju i położył się spać ze mną.

___________________________________________________________________________________

Hej wam!
Tak wiem, że zaniedbałam opowiadanie w tym tygodniu, ale nie jest to celowe.
W czwartek dokładnie o 3:40 rano wyjechałam na zieloną szkołę do Krakowa i nie miałam za bardzo jak dodać rozdziału.
Boję się dodawać z komórki, bo już miałam sytuację, że zamiast tekstu były jakieś jebane znaczki haha
 Ale rozdział już jest także cieszymy mordki :D
Następny pojawi się tak szybko jak to będzie możliwe także wyczekujcie! 

Dedykacja dla Moniki :*
Nie krzycz na mnie, że tak późno i wgl hahaha
Nadrabiam u Cb zaległości! 
Miłego wyjazdu :)

ps.
NARESZCIE MAM FERIE MKSDNFKJD  

2 komentarze:

  1. Nic się nie stało :) tylko mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się szybciej ^^ a tak a pro po to CUDO!
    Uwielbiam to w jaki sposób piszesz ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej jak coś to ja Monika haha matko jak późno komentuję powinnaś mnie zabić haha a tak ogólnie to dziękuję za dedyka :* No a co do rozdziału to jak zawsze taki pół na pół tu niby szczęśliwy ale nie do końca :( Nan się rozchorowała chyba w najgorszym możliwym momencie nie dość że jej matka jest chora i ogólnie to jeszcze ona. Ale Niall się musi wysilić i nią zaopiekować nawet nie ma innej opcji a jak nie to Go własnoręcznie wykastruje później powieszę i pocwiartuje haha okrutna ja xD Dobra lecę czytać dalej bo widzę że mam spore zaległości u Ciebie a Ty się leniu weź za moje w końcu xD

    OdpowiedzUsuń