7 listopada 2014

6. Jesteś najlepszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła



Płakałam przez dobre pięć minut. Niall o nic mnie nie pytał, nie próbował mnie uciszyć. Po prostu stał i trzymał mnie w swoich ramionach. Byłam mu za to wdzięczna. Pozwolił mi wypłakać się w jego rękaw. Chłopak objął mnie i podprowadził do najbliższej ławki. Usiedliśmy i mnie przytulił.
- Nigdy już nie będziesz sama. Choćby nie wiem co się działo. Nie zostawię Cię. – powiedział.
Jego słowa powoli przechodziły przez mój mózg. Obiecał mi coś co dla niego jest niemożliwe, bo przecież jest wolnym ptaszkiem. Nie lubi jak się go ogranicza, a sam właśnie to zrobił. Ograniczył się.
- Dlaczego wyjechałeś? – spytałam. Dusiłam się łzami. Niall zaczął pocierać moje ramię.
- Nie mogłem znieść tego, że jesteś z moim bratem. Przyszedł wtedy do domu, wszedł mi do pokoju i powiedział „Zdobyłem Nancy, frajerze”. Zabolało mnie to, że potraktował Cię jak swego rodzaju nagrodę. – odpowiedział.
Spojrzałam mu w oczy. Niall się do mnie ponuro uśmiechnął. Odwzajemniłam jego uśmiech i wtuliłam się w jego ramię. Poczułam jak mnie piecze policzek w który uderzył mnie Leon w ubiegły czwartek. Cicho westchnęłam.
- Smutno mi było bez Ciebie. – powiedziałam.
- Wiem. – odpowiedział. – A mi smutno było bez Ciebie. Ale musiałem wyjechać, odpocząć. Poukładać sobie wszystko w głowie. Tak było dla mnie i zresztą dla Ciebie najlepiej.
Uśmiechnęłam się. Wtedy zobaczyłam Leona stojącego na końcu korytarza z Andreą. Szybko wyswobodziłam się z uścisku Nialla. Kiedy stanęłam na nogi Leon odwrócił się w naszą stronę. Jego mina spoważniała, a na twarzy Andrei pojawił się tryumfalny uśmiech. Niall stanął koło mnie. Leon coś powiedział do dziewczyny i zaczął iść w naszym kierunku. Odruchowo się cofnęłam. Spojrzałam zdenerwowana na Nialla.
- Uspokój się. – powiedział do mnie. Wzięłam głęboki wdech. Leon podszedł i stanął naprzeciwko nas.
- Co ty tu robisz? – zapytał Nialla.
- Przyszedłem do szkoły, a co? – odparł mu drwiąco Niall.
Widziałam jak mięśnie Leona się napinają. Rzucił mi karcące spojrzenie. Spuściłam głowę i stanęłam koło niego.
- Jeszcze raz Cię zobaczę w pobliżu Nancy a się policzymy. Jasne?
- Nancy nie jest twoją własnością. – Niall ostro się zdenerwował.
- Jest moją dziewczyną. – Leon złapał mnie za rękę i odwrócił się by odejść. Rzuciłam Niallowi przepraszające spojrzenie i odeszłam. Gdy podeszliśmy do sali w której mamy matematykę Leon puścił moją rękę.
- Masz mi coś do powiedzenia? – zapytał krzyżując ręce na piersi.
- Nie. – patrzyłam się na swoje buty.
- Spójrz na mnie. – warknął. Spojrzałam w jego oczy. Nadal był wzburzony. – Jeżeli jeszcze raz zobaczę Cię w pobliżu Nialla, albo dowiem się, że masz z nim jakikolwiek kontakt, to… - w tym momencie przerwałam mu jego wypowiedź.
- Czy ty mi grozisz?
- Oh, jakaś ty mądra, kochanie. – przejechał palcem po moim policzku po czym odszedł zostawiając mnie samą przed salą w totalnym osłupieniu. Nie wiedziałam co mam ze sobą począć. Leon właśnie mi zagroził chociaż nie powiedział co mi grozi jeżeli złamię dane mu słowo. Poszłam na lekcje i do końca dnia unikałam Nialla, Leona i całej reszty. Kiedy wyszłam ze szkoły i szłam w kierunku samochodu usłyszałam za sobą krzyk:
- Nancy! Zaczekaj! – głos Zayna brzmiał w mojej głowie. Odwróciłam się i zaczekałam na chłopaka. Gdy pojawił się koło mnie był zdyszany co mogło wskazywać na to, że biegł za mną już jakiś czas.
- Coś się stało? – zapytałam.
- Jeszcze nic się nie stało, ale niedługo może. – powiedział Zayn.
- Nie rozumiem. – byłam zdezorientowana.
- Słyszałem rozmowę twoją i Leona. – skrzyżował ręce na piersi. – Nie uważasz, że twój związek z Leonem jest toksyczny?
Przewróciłam oczami. Nie wiedziałam dlaczego Zayn się wtrąca w nie swoje sprawy.
- Niall kazał Ci się mną opiekować?
- Niall nic o tym nie wie. Nie wie, że z tobą rozmawiam. – Zayn przygryzł wargę i patrzył się w moje oczy.
- Ja naprawdę nie mam zamiaru z wami o tym rozmawiać. – powiedziałam i go wyminęłam. Zayn złapał mnie za rękę i obrócił do siebie.
- Słuchaj Nancy, my nie chcemy robić Ci kazań, ale nie będzie nam na rękę jak stanie Ci się krzywda.
- Nic mi się nie stanie, Zayn. Nie musicie się o mnie martwić. – wyrwałam mu się i odeszłam. Gdy byłam przy samochodzie ktoś zapukał mnie w ramię.
- Co znowu, Zayn? – odwróciłam się i stanęłam jak wryta. Przede mną stała Perrie. Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na mnie.
- Albo zostawisz Zayna w spokoju albo się policzymy.
Zaśmiałam się.
- Jesteś śmieszna. Zayn nie jest twoją własnością. Może się kolegować i rozmawiać z kim chce, a ty nie możesz mu tego zabronić. – warknęłam do niej.
- A kim ty jesteś by mnie do cholery pouczać?
- Nie pouczam Cię. Mówię Ci tylko czego nie powinnaś robić w kwestii Zayna.
Spojrzała na mnie. Posłałam jej bezczelny uśmiech, a potem wsiadłam do samochodu i wróciłam do domu.


Obudziłam się koło siódmej rano. Za oknem było pełno śniegu a z dołu pachniało potrawami świątecznymi. Jest 24 grudnia. Wigilia. Wstałam i założyłam dres. Umyłam zęby i zeszłam na dół. Przywitałam się z mamą.
- Gdzie pojechał tata? – zapytałam nalewając mleka do miseczki z płatkami.
- Pojechał kupić choinkę.
- Ahm. – zjadłam szybko płatki i umyłam miskę. Poszłam do jadalni, umyłam podłogę i stół. Mama przyniosła mi czysty obrus. Rozłożyłam go i poszłam do kuchni po talerze i sztućce. Rozstawiłam wszystko na stole. Gdy tata wrócił zobaczyłam, że nie był sam. Wszedł do domu niosąc choinkę razem z Niallem. Mama krzyknęła na nich, że się nie strzepali na dworze ze śniegu i narobili jej w domu bałaganu. Zaśmiałam się na widok Nialla, który miał czerwony odmarznięty nos. Uśmiechnął się do mnie. Tata poklepał chłopaka w plecy i mu podziękował, a mama zaproponowała mu ciepłej herbaty. Niall zdjął buty i kurtkę i poszedł do salonu. Ja pobiegłam na górę wybrać sobie ubranie na kolację. Wtedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę. – powiedziałam i się odwróciłam.
Do pokoju wszedł Niall.
- Hej. – uśmiechnął się.
- O, hej. – odpowiedziałam. – Coś się stało?
- Chciałem się z tobą zobaczyć. Potem będzie tu Leon i nie będziemy mieli zapewne mieć okazji by porozmawiać.
To było urocze. Nie wiem dlaczego, ale poczułam dziwne motylki w brzuchu. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Niall podszedł do mnie i złapał mnie w pasie po czym przytulił.
- Mam dla Ciebie dwa prezenty. – powiedział. – Jeden dostaniesz teraz, bo jak dla mnie jest intymny i nie chciałbym się narazić Leonowi. Drugi dostaniesz ode mnie później. Właściwie to czeka już na Ciebie pod choinką, ale pozwolę Ci go otworzyć dopiero po kolacji.
Chłopak sięgną do tylnej kieszeni swoich jeansów i wyjął małe prostokątne pudełeczko. Spojrzał mi w oczy. Pociągnął mnie za rękę przed lustro po czym sięgnął do pudełka. Patrzyłam przez lustro co robi. Po chwili przełożył ręce przez moje ramiona i na mojej szyi spoczął drobniutki wisiorek z lekko widocznym „Niancy”. Nie wiedziałam dlaczego taki napis więc zapytałam:
- Dlaczego „Niancy”?
Niall westchnął. Zapewne przewidział to, że zadam mu pytanie, bo od razu odpowiedział:
- Jest to połączenie naszych imion. Chciałem, abyś dostała coś co zawsze będzie Ci o mnie przypominać. – uśmiechnął się, a ja się odwróciłam w jego kierunku. – Jesteś dla mnie bardzo ważna. Równie ważna jak moja mama. Tak było kiedyś, jest i będzie w przyszłości.
Zarumieniłam się ,a Niall przygryzł wargę. Założył pasmo moich włosów, które opadły mi na oczy, za moje ucho. Wzięłam wisiorek w rękę i na niego spojrzałam.
- Bardzo Ci dziękuje, Niall. – wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek. – Jest prześliczny.
- Nie ma za co. – przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. – Jesteś tak śmiesznie niska.
- Dopiero teraz zauważyłeś, że jestem niska? – spytałam odrywając się od niego i podchodząc do biurka by wziąć szczotkę. Niall usiadł na łóżku i przyglądał mi się badawczo.
- Nie. Zauważyłem to dawno, ale nigdy nie miałem okazji zapytać ile masz wzrostu.
Spojrzałam na niego przez lustro. Uśmiechnęłam się.
- Mam 156 centymetrów wzrostu.
Niall uniósł brwi.
- Myślałem, że mniej. No to faktycznie jesteś malutka. Przy moich 180 centymetrach. – zaśmiał się.
Wtedy do pokoju zapukała i weszła moja mama. Przyniosła Niallowi herbatę. Rzuciła okiem na mnie i dostrzegła naszyjnik.
- Nancy, a skąd masz taki piękny wisiorek? – zapytała podchodząc i go oglądając.
- Dostałam w prezencie od Nialla. – uśmiechnęłam się. Mama spojrzała na Nialla.
- Masz gust, Niall.
Puściła do mnie oczko i wyszła z pokoju. Rozczesałam włosy i spięłam je w koka.
- Idź do domu się przygotuj. – powiedziałam do Nialla zbierając swoje rzeczy. Chłopak uśmiechnął się do mnie po czym wstał. Przytulił mnie i wyszedł. Zostawił pusty kubek po herbacie na biurku. Wyszłam z pokoju i wzięłam prysznic, który trwał z trzy godziny. Wysuszyłam włosy i je rozczesałam. Gdy skończyłam, założyłam bieliznę i rajstopy. Wciągnęłam sukienkę na siebie i założyłam szpilki. Zakręciłam lekko włosy i nałożyłam delikatny makijaż. Starałam się wyglądać jak najbardziej naturalnie. Potem usiadłam do komputera i spędziłam 20 minut na przeglądaniu Twittera. Potem przejrzałam wszystkie strony na których mam konto i zanim się obejrzałam była godzina osiemnasta. Zamknęłam laptopa i zeszłam po schodach. Mama kończyła właśnie podgrzewać jedzenie. Tata siedział na kanapie w garniturze. Zerknęłam na mamę. Miała na sobie granatową koronkową sukienkę, która subtelnie podkreślała jej wdzięki. Często mi mówiono, że jestem kopią swojej mamy, ale ja żadnego podobieństwa do niej w sobie nie widziałam.
Kiedy rozległ się dzwonek tata wstał i otworzył drzwi. Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się do gości. Mama Nialla ubrana była w ciemnofioletową rozkloszowaną sukienkę. Włosy miała upięte w piękny warkocz. Miała naturalne jasne blond włosy. Była naprawdę śliczna, a Niall był tak kurewsko do niej podobny. Leon i Niall mieli na sobie garnitury. Pierwszy miał granatowy, a drugi czarny do którego włożył koszulę w kolorze pudrowego różu. Zaśmiałam się bo moja sukienka była w takim samym kolorze.
- Jesteśmy dopasowani. – zaśmiał się i mnie przytulił.
- Właśnie widzę. – uśmiechnęłam się do niego. Niall odszedł i poszedł przywitał się z moimi rodzicami.
Leon przygarnął mnie do siebie i wyszeptał mi do ucha:
- Masz szczęście, że są tu nasi rodzice. Jakby ich nie było to dostałabyś ode mnie nauczkę.
Leon spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął. Jego wzrok padł na naszyjnik po czym wziął go do ręki.
- Co to jest? – zapytał.
- Um… dostałam od… od mamy… - zająkałam się. Miałam nadzieję, że uwierzy w moje kłamstwo.
- Ahm. Dobrze. – powiedział i ruszył w kierunku jadalni. Stałam przez chwilę i nie mogłam dojść do siebie po tym co właśnie się wydarzyło. Przypomniały mi się słowa Zayna o tym, że nie długo może się komuś stać krzywda. Przełknęłam ślinę i poszłam za Leonem. Usiadłam przy stole, ale byłam nieobecna. Siedziałam z brzegu stołu koło Nialla a on z kolei koło swojej mamy. Naprzeciwko miałam swojego tatę, mama siedziała przed Niallem. Leon siedział naprzeciwko cioci Elen i wpatrywał się we mnie co sprawiało, że coraz bardziej się denerwowałam. Kiedy poszedł do łazienki Niall pochylił się nade mną i objął mnie ramieniem.
- Wszystko w porządku? – wyrwał mnie z zamyślenia.
- Co? Um… tak. – powiedziałam i usiadłam prosto strącając jego ramię. Popatrzył na mnie zdezorientowany, a ja cicho szepnęłam „Leon”. Niall kiwnął do mnie głową po czym włączyliśmy się do rozmowy. Rodzice poruszyli temat sylwestra.
- Powinniśmy gdzieś w tym roku pojechać! – powiedziała moja mama.
- Może wyjedziemy gdzieś we trójkę? Dzieciaki są już na tyle duże, aby mogły same zostać w domach. Poza tym założę się, że mają już na sylwestra plany. – powiedział mój tata.
Elen uśmiechnęła się i przytaknęła na pomysł rodziców. Wkrótce wdali się w dyskusję. Gdy Leon wrócił miał popękane naczynka. Rzuciłam Niallowi pytające spojrzenie, a chłopak szybko wystukał na ekranie swojego telefonu „Jest na haju”. Spojrzałam na ich matkę. Kobieta wpatrywała się w swojego młodszego syna. Widziałam w jej oczach ból i troskę.
- Przepraszam was na chwilę. – powiedziała i uśmiechnęła się ponuro. Odprowadziłam ją wzrokiem.
- Pójdę sprawdzę co z mamą. – powiedział Niall i wstał od stołu. Przejechał dłonią po moim ramieniu. Odwróciłam się i spojrzałam na Leona. Był zajęty swoją komórką więc wstałam i odeszłam od stołu pod pretekstem pójścia do łazienki. Odnalazłam Nialla i jego mamę w ogrodzie. Niall stał i palił papierosa, a jego mama wylewała łzy.
- Co się stało? – zapytałam podchodząc do niej i ją przytulając.
- Leon mi tylko wstyd przynosi! – wyszlochała. – Widziałaś wzrok swoich rodziców? Na pewno by nie pozwolili na takie zachowanie u Ciebie! Nawet nie chcę pomyśleć co oni teraz o mnie myślą!
Potarłam jej ramię w pocieszającym geście.
- Moi rodzice są wyrozumiali. Wiedzą, że Leon sprawia kłopoty wychowawcze i założę się, że nie przywiążą do tego zbyt dużej wagi. – powiedziałam. – Chodźmy otworzyć prezenty.
Elen się uśmiechnęła i weszła do domu. Już miałam iść za nią, ale Niall złapał mnie za rękę.
- Nancy, proszę. Skończ to zanim dojdzie do tragedii…
Niall spojrzał na coś albo raczej na kogoś kto stał za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Leona. Chłopak powoli zszedł po schodkach i podszedł do nas z rękoma w kieszeni.
- Chyba jasno się wyraziłem kiedy zakazywałem wam kontaktów, nieprawdaż?
Niall napiął swoje mięśnie u mojego boku. Stanęłam za nim, bo nie wiedziałam do czego zdolny może być Leon, gdy jest pod wpływem narkotyków. Chłopcy stanęli naprzeciw siebie. Niall był o około pięć centymetrów wyższy co dawało mu przewagę.
- Odpierdol się w końcu od mojej dziewczyny. – warknął Leon.
- Słucham? Może i jest twoją dziewczyną, ale nie masz prawa zakazywać jej kontaktów ze mną. – powiedział spokojnie Niall. Uśmiechnął się do Leona.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że Niall go sprowokował. Leon napiął mięśnie i rzucił się na Nialla. Odskoczyłam od nich i pisnęłam. Pobiegłam szybko do domu i wpadłam do jadalni.
- POMÓŻCIE MI PROSZĘ!
- Co się stało?! – mój tata zerwał się z krzesła.
- NIALL Z LEONEM SIĘ BIJĄ!
Krzyknęłam i pobiegłam. Rodzice podążyli za mną i wkrótce wszyscy znaleźliśmy się w ogrodzie. Tata wpadł pomiędzy Nialla a Leona i ich rozdzielił. Młodszy Horan wyszedł z tego cało. Miał tylko rozwaloną wargę. Splunął krwią po czym poprawił garnitur i wyszedł. Z Niallem było gorzej. Ledwo stał na nogach i opierał się o mojego tatę. Podniosłam rękę do ust bo jego twarz była cała zmasakrowana. Podeszłam bliżej. Cała się trzęsłam. Słyszałam za sobą płacz Elen. Wyciągnęłam dłoń w kierunku twarzy Nialla i lekko jej dotknęłam. Chłopak się uśmiechnął i złapał mnie za rękę. Pocałował ją i runął prosto w śnieg. Stracił przytomność.
- Niall! – krzyknęłam. Upadłam koło niego i ujęłam jego twarz w dłonie. – Niall?! Słyszysz mnie! Niall!
Tata odciągnął mnie i postawił na nogi. Mama i Elen złapały mnie w uścisku i zaciągnęły do domu. Tata wciągnął Nialla i położył go na kanapie. Ciocia podeszła do syna i wzięła go za rękę. Łzy naciskały mi się do oczu. Mama nie chciała mnie puścić.
- Josh, zadzwoń po pogotowie. – poleciła i przyciągnęła mnie mocniej do siebie. Płakałam jak dziecko. – Cii… Spokojnie córeczko.
Jak miałam byś spokojna jak Niall był cały pokiereszowany przez Leona? Tata zadzwonił po pogotowie i zasugerował Elen by poszli do kuchni zaparzyć jej melisy na uspokojenie. Mama mnie puściła i pocałowała w czoło po czym cała trójka wyszła i zostawili mnie samą z nieprzytomnym Niallem. Usiadłam koło niego i położyłam głowę na jego piersi płacząc w jedwabną koszulę, która była splamiona krwią. Nagle poczułam dłoń na mojej głowie. Podniosłam ją i spojrzałam na Nialla. Chłopak miał otwarte oczy i się we mnie wpatrywał. Wzięłam chusteczkę ze stolika i wytarłam mu lekko krew z twarzy, która leciała z rozciętej wargi, skroni i nosa. Ten ostatni był na pewno złamany, bo gdy go dotknęłam Niall syknął i wygiął się z bólu. Piętnaście minut później przyjechała karetka i zabrała go do szpitala. Elen pojechała z nimi. Siedziałam sama w salonie z telefonem w ręku i patrzyłam na ogień w kominku. Mama z tatą posprzątali w jadalni i kuchni po czym przyszli do salonu. Usiedli obok mnie.
- Ubierz się, Nancy. – powiedziała mama.
Spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Zabierzemy Cię do szpitala. Tylko zmyj makijaż. – powiedział tata i poszedł po kurtkę.
Wstałam i poszłam na górę. Zmyłam makijaż i nie nakładałam już nowego. Nie miałam nawet ochoty się przebierać. Chciałam jechać w tej sukience do szpitala. Mimo, że różowa koszula Nialla była teraz czerwona ja i tak chciałam na nią patrzeć  i się uśmiechać z powodu naszego dopasowania. Zbiegłam po schodach i zamknęłam drzwi. Szybko wsiadłam do samochodu taty i ruszyliśmy. Nikt nas się nie odezwał, nawet radio nie grało. Cisza była potworna. Gdy dotarliśmy na parking i weszliśmy do szpitala moje serce wariowało. Chciałam jak najszybciej zobaczyć Nialla. Pielęgniarka skierowała nas na oddział pourazowy. Tam czekała na nas Elen. Była załamana. Mama ją przytuliła i usiadły na krzesłach w poczekalni. Ja chodziłam nerwowo po korytarzu, a mój tata stał i opierał się o ścianę. Wkrótce wyszedł do nas Niall. Miał pozszywane wszystkie rany i wielki plaster na nosie. Mój tata go poklepał po plecach, a nasze matki uściskały. Potem chłopak spojrzał na mnie, a po moich policzkach spłynęły łzy szczęścia. Wyciągną do mnie ręce. Wpadłam bez zastanowienia w jego ramiona. Przytulił mnie jak najmocniej tylko umiał. Był zbyt obolały po bójce. Pocałował mnie w czoło. Nasi rodzice się uśmiechnęli i powiedzieli, że będą czekać na nas przy samochodzie. My staliśmy chwilę przytuleni do siebie po czym ruszyliśmy do samochodu. Jechałam z głową opartą o ramię Nialla i zasypiałam. Gdy byliśmy już pod domem zostałam obudzona.
- Wezmę ją. – powiedział Niall i wyciągnął mnie z samochodu. Jedną rękę miał na moich plecach a drugą pod kolanami. Wszedł do domu i skierował się po schodach do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku po czym zdjął moje szpilki i rzucił je pod szafę.
- Nanny? – spytał. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Nazwał mnie Nanny. Nikt nigdy tak do mnie nie mówił. – Musisz się przebrać i umyć zęby.
Podniosłam się i zgarnęłam piżamę. Poszłam szybko do łazienki, przebrałam się i umyłam zęby. Gdy wróciłam do pokoju Nialla tam nie było. Zeszłam na dół by wziąć sobie szklankę wody. Niall stał oparty o blat i rozmawiał z moim tatą. Obydwaj uśmiechnęli się na mój widok.
- Wszystko w porządku? – zapytał tata.
- Tak. Zeszłam po szklankę wody. – powiedziałam i napełniłam szklankę wodą. Spojrzałam na Nialla. – Nie idziesz do domu?
- Niall nocuje dzisiaj u nas. – powiedział tata, a ja rzuciłam mu pytające spojrzenie. – To dla jego bezpieczeństwa. Idź spać córeczko, jutro jedziemy do Dublina.
Tata pożegnał się ze mną i Niallem, a potem poszedł spać. Uśmiechnęłam się do chłopaka i weszliśmy na górę. Niall nie poszedł do pokoju dla gości tylko wszedł za mną do mojego pokoju zamykając drzwi. Położyłam się na łóżko i nakryłam kołdrą. Niall usiadł koło mnie i pogładził mnie po plecach.
- Wszystko w porządku? – zapytał. Mówił bardzo niewyraźnie przez ten nos.
- Tak. Jestem tylko w szoku. – powiedziałam patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się do mnie ponuro.
- Nancy, kiedy dotrze to do Ciebie, że Leon jest niebezpieczny?
Nie chciałam z nim na ten temat rozmawiać i odwróciłam się do niego tyłem mamrocząc ciche „dobranoc” pod nosem. Niall westchnął i wstał. Podszedł do drzwi i powiedział:
- Dobranoc, skarbie.
Potem wyszedł. Zostałam sama w ciemnym pokoju i w uszach dzwoniły mi jego słowa. Nazwał mnie skarbem? Nie. Źle musiałam usłyszeć. Wstałam i wzięłam swój telefon z biurka. Podłączyłam słuchawki i walnęłam się do łóżka. Wpatrywałam się przez chwilę w sufit po czym wzięłam komórkę do ręki i kliknęłam na ikonkę wiadomości. Wyszukałam konwersację z Niallem i napisałam mu smsa.
Nancy: Czemu nazwałeś mnie skarbem?
Nie dostałam od razu odpowiedzi. Po dokładnie dziesięciu minutach mój telefon zawibrował.
Niall: Nie wiem… Chcę Cię jakoś pocieszyć po tym co się dzisiaj stało… No i dla mnie jesteś skarbem. Jesteś najlepszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła.
Nie wiedziałam co odpisać.
Nancy: Idź spać, bo najwyraźniej nie wiesz co piszesz. Dostałeś za mocno od Leona i teraz boli cię na pewno głowa i jesteś nietrzeźwy umysłowo.
Niall: Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy to, że się o mnie troszczysz x
Potrząsnęłam głową i wybrałam piosenkę z mojej biblioteki. Włożyłam słuchawki w uszy i odwróciłam się na bok zasypiając.


Rano gdy wstałam zrobiłam ze sobą porządek. Wzięłam prysznic i ubrałam się. Spięłam włosy, który utrzymałam w nieładzie. Zrobiłam sobie delikatny makijaż i zeszłam na dół. Moi rodzice i Niall siedzieli przy stole. Chłopak się do mnie uśmiechnął. Opuchlizna z jego twarzy powoli schodzi i nie jest tak bardzo sina jak wczoraj.
- O której wyjeżdżamy? – zapytałam mamy jedząc płatki, które ktoś wcześniej dla mnie przygotował.
- Za około godzinę. – powiedziała mama. Wstała i posprzątała ze stołu. Tata poszedł wziąć prysznic i się ubrać. Spojrzałam w oczy Nialla.
- Wszystko w porządku? – zapytałam.
- Tak. – uśmiechnął się do mnie po czym wstał od stołu. Pocałował mnie w czoło. – Muszę już iść. Trzymaj się.
Po chwili usłyszałam trzask drzwi. Westchnęłam i wstałam z krzesła. Po około czterdziestu minutach wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do Dublina. Droga zajęła nam około dwóch godzin, bo nigdzie się nie spieszyliśmy. Spędziliśmy u babci cały dzień. Dostałam od niej pieniądze, bo stwierdziła, że jestem już duża i nie musi kupować mi prezentu. Babcia się popłakała jak mnie zobaczyła. Bardzo się cieszyła, że wreszcie spędzam święta w Irlandii i nie musi jechać do nas do Stanów. Gdy wróciliśmy do domu było już po 22. Weszłam do domu i zdjęłam kurtkę. Rzuciłam buty koło szafki i poszłam do swojego pokoju. Podeszłam do okna i chciałam zasłonić zasłonki kiedy zobaczyłam Nialla naprzeciwko mnie w jego oknie. Siedział i patrzył się na mnie paląc papierosa. Uśmiechnęłam się. Chłopak zaciągną się i wypuścił dym.
- Jak było w Dublinie? – zapytał mnie. Był tak cholernie blisko. Jakbyśmy wyciągnęli do siebie ręce to bez problemu moglibyśmy złapać się za ręce.
- Dobrze. Babcia się strasznie ucieszyła jak nas zobaczyła. – powiedziałam i usiadłam na parapecie.
- Jak się trzyma? Moja mama ma z nią kontakt. Podobno bardzo przeżyła śmierć twojego dziadka… - Ostatnie zdanie ledwo przeszło przez jego gardło. Spojrzał na mnie badawczo i czekał na moją reakcję. Nie lubiłam jak ktoś wspominał moich dziadków, bo bardzo przeżyłam ich śmierć.
- Dobrze. Powiedziała, że niedługo do nas przyjedzie w odwiedziny.
Niall się uśmiechnął. Zszedł z parapety i już miał zamknąć okno kiedy powiedział:
- Leon na Ciebie nie zasługuje.
Potem zniknął. Zostawił mnie samą siedzącą i wpatrującą się w zamknięte i zasłonięte okno. Poszłam w jego ślady. Odwróciłam się tyłem do okna. Chwyciłam swoją piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic po czym wskoczyłam do łóżka. Nakryłam się a po chwili zasnęłam.

Rano mama krzyknęła z dołu, żebym wstała bo zaraz wchodzimy do Horanów na obiad. Zwlekłam się z łóżka i pobiegłam szybko do łazienki. Ogarnęłam się i zbiegłam na dół. Rodzice czekali na mnie przy drzwiach. Złapałam kurtkę i wskoczyłam w buty po czym wyszliśmy z domu. Tata wziął prezenty które zostały pod choinką z Wigilii. Drzwi otworzyła nam Elen. Przywitaliśmy się z nią po czym położyłam prezenty pod choinką. Zaprosiła nas do stołu.
- A gdzie Niall i Leon? – zapytała moja mama.
Niall zszedł jak na zawołanie po schodach. Przywitał się z moją mamą i tatą po czym podszedł do mnie. Przytulił mnie i pocałował w czoło. Uwielbiałam to. Był przy tym taki delikatny i czuły. Usiedliśmy do stołu. Leona dalej nie było, ale teraz się tym nie przejmowałam. Siedziałam koło Nialla naprzeciw moich rodziców. Zjedliśmy obiad po czym udaliśmy się do salonu w celu otworzenia zaległych prezentów. Od rodziców dostałam dwa bilety do Londynu, które mam zamiar wykorzystać w nadchodzące ferie. Jeszcze się nie zastanawiałam, ale gdy je rozpakowałam spojrzałam na Nialla. Puścił mi oczko. Niall dostał od mamy zegarek. Bardzo mu się spodobał i ją przytulił. Tob było naprawdę urocze widzieć ich razem przytulających się. Od Elen dostałam złotą bransoletkę z przywieszką misiem. Uśmiechnęłam się do niej i jej podziękowałam. Drugim prezentem od Nialla były bilety na koncert Katy Perry. Uwielbiałam ją. Rzuciłam się Niallowi na szyję i go z całej siły przytuliłam.
- Dziekuje!
- Nie ma za co.
Odsunęłam się od niego i się uśmiechnęłam. Reszta naszego spotkania minęła w cichych rozmowach. Siedziałam z Niallem na kanapie i oglądałam jakieś świąteczne filmy. Chłopak bawił się moimi włosami. Po około trzech godzinach moi rodzice powiedzieli, że wychodzą, bo rano muszą jechać z Elen na lotnisko. Wyjeżdżali na sylwestra. Miałam zostać sama w domu, ale w ostatniej chwili Lena zaproponowała, że może mi potowarzyszyć. Niall wpadł na ten sam pomysł więc postanowiliśmy zostać we trójkę. Wyszłam z moimi rodzicami i wróciłam do domu. Była godzina 19. Poszłam i umyłam głowę po czym ją dokładnie wysuszyłam. Rodzice się pakowali więc nie zawracałam im głowy, bo jeszcze by czegoś zapomnieli. Po 21 przyszli do mojego pokoju by się ze mną pożegnać.
- Wszystko wzięliście? – zapytałam.
- Tak, Nancy. Nie martw się. – powiedziała mama i mnie przytuliła. – Bądź grzeczna. Zadzwonimy do Ciebie jak tylko będziemy w Rzymie.
Wyjeżdżają do Włoch tak samo jak za dawnych czasów. Uśmiechnęłam się do mamy.
- Kochamy cię, księżniczko. – powiedział tata i pocałował mnie w czoło. – A teraz uciekaj spać.
Puścił mi oczko po czym wyszli.
Zapowiadał się naprawdę długi tydzień…

6 komentarzy:

  1. kocham to <3 Niall taki slodki Nancy powinna byc z nim a nie z tym Leonem ale czuje ze bedzie sie dzialo jak ich rodzice wyjada :) xx agata
    p.s. kiedy nastepny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. następny rozdział pojawi się w piątek 14 listopada :)

      Usuń
  2. jezu znalazłam to ff dzisiaj i po prostu jest zajebiste omg czekam na kolejny rozdział @niall_quad

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! x
      zapraszam już w piątek na następny! x

      Usuń
  3. O matko jaki słodki <3 Mimo, że Leon utwierdził mnie w przekonaniu, że jest zwykłym dupkiem to Niall w całości uratował ten rozdział :) Fajnie, że troszczy się o Nancy, a ten wisiorek to cudowny prezent :) Te ich sms cudne :) Lecę nadrabiać ostatni :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny, słodki rozdział <3 Leon to podła świnia! Niall taki kochany i opiekuńczy. Mam nadzieję, że wykorzystają nieobecność rodziców :D No to idę czytać dalej

    OdpowiedzUsuń