Płakałam przez dobre pięć minut. Niall o nic mnie nie pytał,
nie próbował mnie uciszyć. Po prostu stał i trzymał mnie w swoich ramionach.
Byłam mu za to wdzięczna. Pozwolił mi wypłakać się w jego rękaw. Chłopak objął
mnie i podprowadził do najbliższej ławki. Usiedliśmy i mnie przytulił.
- Nigdy już nie będziesz sama. Choćby nie wiem co się
działo. Nie zostawię Cię. – powiedział.
Jego słowa powoli przechodziły przez mój mózg. Obiecał mi
coś co dla niego jest niemożliwe, bo przecież jest wolnym ptaszkiem. Nie lubi
jak się go ogranicza, a sam właśnie to zrobił. Ograniczył się.
- Dlaczego wyjechałeś? – spytałam. Dusiłam się łzami. Niall
zaczął pocierać moje ramię.
- Nie mogłem znieść tego, że jesteś z moim bratem. Przyszedł
wtedy do domu, wszedł mi do pokoju i powiedział „Zdobyłem Nancy, frajerze”.
Zabolało mnie to, że potraktował Cię jak swego rodzaju nagrodę. – odpowiedział.
Spojrzałam mu w oczy. Niall się do mnie ponuro uśmiechnął.
Odwzajemniłam jego uśmiech i wtuliłam się w jego ramię. Poczułam jak mnie
piecze policzek w który uderzył mnie Leon w ubiegły czwartek. Cicho
westchnęłam.
- Smutno mi było bez Ciebie. – powiedziałam.
- Wiem. – odpowiedział. – A mi smutno było bez Ciebie. Ale
musiałem wyjechać, odpocząć. Poukładać sobie wszystko w głowie. Tak było dla
mnie i zresztą dla Ciebie najlepiej.
Uśmiechnęłam się. Wtedy zobaczyłam Leona stojącego na końcu
korytarza z Andreą. Szybko wyswobodziłam się z uścisku Nialla. Kiedy stanęłam
na nogi Leon odwrócił się w naszą stronę. Jego mina spoważniała, a na twarzy
Andrei pojawił się tryumfalny uśmiech. Niall stanął koło mnie. Leon coś
powiedział do dziewczyny i zaczął iść w naszym kierunku. Odruchowo się
cofnęłam. Spojrzałam zdenerwowana na Nialla.
- Uspokój się. – powiedział do mnie. Wzięłam głęboki wdech.
Leon podszedł i stanął naprzeciwko nas.
- Co ty tu robisz? – zapytał Nialla.
- Przyszedłem do szkoły, a co? – odparł mu drwiąco Niall.
Widziałam jak mięśnie Leona się napinają. Rzucił mi karcące
spojrzenie. Spuściłam głowę i stanęłam koło niego.
- Jeszcze raz Cię zobaczę w pobliżu Nancy a się policzymy.
Jasne?
- Nancy nie jest twoją własnością. – Niall ostro się
zdenerwował.
- Jest moją dziewczyną. – Leon złapał mnie za rękę i
odwrócił się by odejść. Rzuciłam Niallowi przepraszające spojrzenie i odeszłam.
Gdy podeszliśmy do sali w której mamy matematykę Leon puścił moją rękę.
- Masz mi coś do powiedzenia? – zapytał krzyżując ręce na
piersi.
- Nie. – patrzyłam się na swoje buty.
- Spójrz na mnie. – warknął. Spojrzałam w jego oczy. Nadal
był wzburzony. – Jeżeli jeszcze raz zobaczę Cię w pobliżu Nialla, albo dowiem
się, że masz z nim jakikolwiek kontakt, to… - w tym momencie przerwałam mu jego
wypowiedź.
- Czy ty mi grozisz?
- Oh, jakaś ty mądra, kochanie. – przejechał palcem po moim
policzku po czym odszedł zostawiając mnie samą przed salą w totalnym
osłupieniu. Nie wiedziałam co mam ze sobą począć. Leon właśnie mi zagroził
chociaż nie powiedział co mi grozi jeżeli złamię dane mu słowo. Poszłam na
lekcje i do końca dnia unikałam Nialla, Leona i całej reszty. Kiedy wyszłam ze
szkoły i szłam w kierunku samochodu usłyszałam za sobą krzyk:
- Nancy! Zaczekaj! – głos Zayna brzmiał w mojej głowie.
Odwróciłam się i zaczekałam na chłopaka. Gdy pojawił się koło mnie był zdyszany
co mogło wskazywać na to, że biegł za mną już jakiś czas.
- Coś się stało? – zapytałam.
- Jeszcze nic się nie stało, ale niedługo może. – powiedział
Zayn.
- Nie rozumiem. – byłam zdezorientowana.
- Słyszałem rozmowę twoją i Leona. – skrzyżował ręce na
piersi. – Nie uważasz, że twój związek z Leonem jest toksyczny?
Przewróciłam oczami. Nie wiedziałam dlaczego Zayn się wtrąca
w nie swoje sprawy.
- Niall kazał Ci się mną opiekować?
- Niall nic o tym nie wie. Nie wie, że z tobą rozmawiam. –
Zayn przygryzł wargę i patrzył się w moje oczy.
- Ja naprawdę nie mam zamiaru z wami o tym rozmawiać. –
powiedziałam i go wyminęłam. Zayn złapał mnie za rękę i obrócił do siebie.
- Słuchaj Nancy, my nie chcemy robić Ci kazań, ale nie
będzie nam na rękę jak stanie Ci się krzywda.
- Nic mi się nie stanie, Zayn. Nie musicie się o mnie martwić.
– wyrwałam mu się i odeszłam. Gdy byłam przy samochodzie ktoś zapukał mnie w
ramię.
- Co znowu, Zayn? – odwróciłam się i stanęłam jak wryta.
Przede mną stała Perrie. Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na
mnie.
- Albo zostawisz Zayna w spokoju albo się policzymy.
Zaśmiałam się.
- Jesteś śmieszna. Zayn nie jest twoją własnością. Może się
kolegować i rozmawiać z kim chce, a ty nie możesz mu tego zabronić. – warknęłam
do niej.
- A kim ty jesteś by mnie do cholery pouczać?
- Nie pouczam Cię. Mówię Ci tylko czego nie powinnaś robić w
kwestii Zayna.
Spojrzała na mnie. Posłałam jej
bezczelny uśmiech, a potem wsiadłam do samochodu i wróciłam do domu.
Obudziłam się koło siódmej rano. Za oknem było pełno śniegu
a z dołu pachniało potrawami świątecznymi. Jest 24 grudnia. Wigilia. Wstałam i
założyłam dres. Umyłam zęby i zeszłam na dół. Przywitałam się z mamą.
- Gdzie pojechał tata? – zapytałam nalewając mleka do
miseczki z płatkami.
- Pojechał kupić choinkę.
- Ahm. – zjadłam szybko płatki i umyłam miskę. Poszłam do
jadalni, umyłam podłogę i stół. Mama przyniosła mi czysty obrus. Rozłożyłam go
i poszłam do kuchni po talerze i sztućce. Rozstawiłam wszystko na stole. Gdy
tata wrócił zobaczyłam, że nie był sam. Wszedł do domu niosąc choinkę razem z
Niallem. Mama krzyknęła na nich, że się nie strzepali na dworze ze śniegu i
narobili jej w domu bałaganu. Zaśmiałam się na widok Nialla, który miał
czerwony odmarznięty nos. Uśmiechnął się do mnie. Tata poklepał chłopaka w
plecy i mu podziękował, a mama zaproponowała mu ciepłej herbaty. Niall zdjął
buty i kurtkę i poszedł do salonu. Ja pobiegłam na górę wybrać sobie ubranie na
kolację. Wtedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę. – powiedziałam i się odwróciłam.
Do pokoju wszedł Niall.
- Hej. – uśmiechnął się.
- O, hej. – odpowiedziałam. – Coś się stało?
- Chciałem się z tobą zobaczyć. Potem będzie tu Leon i nie
będziemy mieli zapewne mieć okazji by porozmawiać.
To było urocze. Nie wiem dlaczego, ale poczułam dziwne
motylki w brzuchu. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Niall podszedł do mnie
i złapał mnie w pasie po czym przytulił.
- Mam dla Ciebie dwa prezenty. – powiedział. – Jeden dostaniesz
teraz, bo jak dla mnie jest intymny i nie chciałbym się narazić Leonowi. Drugi
dostaniesz ode mnie później. Właściwie to czeka już na Ciebie pod choinką, ale
pozwolę Ci go otworzyć dopiero po kolacji.
Chłopak sięgną do tylnej kieszeni swoich jeansów i wyjął
małe prostokątne pudełeczko. Spojrzał mi w oczy. Pociągnął mnie za rękę przed
lustro po czym sięgnął do pudełka. Patrzyłam przez lustro co robi. Po chwili
przełożył ręce przez moje ramiona i na mojej szyi spoczął drobniutki wisiorek z
lekko widocznym „Niancy”. Nie wiedziałam dlaczego taki napis więc zapytałam:
- Dlaczego „Niancy”?
Niall westchnął. Zapewne przewidział to, że zadam mu pytanie,
bo od razu odpowiedział:
- Jest to połączenie naszych imion. Chciałem, abyś dostała
coś co zawsze będzie Ci o mnie przypominać. – uśmiechnął się, a ja się
odwróciłam w jego kierunku. – Jesteś dla mnie bardzo ważna. Równie ważna jak
moja mama. Tak było kiedyś, jest i będzie w przyszłości.
Zarumieniłam się ,a Niall przygryzł wargę. Założył pasmo
moich włosów, które opadły mi na oczy, za moje ucho. Wzięłam wisiorek w rękę i
na niego spojrzałam.
- Bardzo Ci dziękuje, Niall. – wspięłam się na palce i
pocałowałam go w policzek. – Jest prześliczny.
- Nie ma za co. – przytulił mnie i pocałował w czubek głowy.
– Jesteś tak śmiesznie niska.
- Dopiero teraz zauważyłeś, że jestem niska? – spytałam odrywając
się od niego i podchodząc do biurka by wziąć szczotkę. Niall usiadł na łóżku i
przyglądał mi się badawczo.
- Nie. Zauważyłem to dawno, ale nigdy nie miałem okazji
zapytać ile masz wzrostu.
Spojrzałam na niego przez lustro. Uśmiechnęłam się.
- Mam 156 centymetrów wzrostu.
Niall uniósł brwi.
- Myślałem, że mniej. No to faktycznie jesteś malutka. Przy
moich 180 centymetrach. – zaśmiał się.
Wtedy do pokoju zapukała i weszła moja mama. Przyniosła
Niallowi herbatę. Rzuciła okiem na mnie i dostrzegła naszyjnik.
- Nancy, a skąd masz taki piękny wisiorek? – zapytała
podchodząc i go oglądając.
- Dostałam w prezencie od Nialla. – uśmiechnęłam się. Mama
spojrzała na Nialla.
- Masz gust, Niall.
Puściła do mnie oczko i wyszła z pokoju. Rozczesałam włosy i
spięłam je w koka.
- Idź do domu się przygotuj. – powiedziałam do Nialla
zbierając swoje rzeczy. Chłopak uśmiechnął się do mnie po czym wstał. Przytulił
mnie i wyszedł. Zostawił pusty kubek po herbacie na biurku. Wyszłam z pokoju i
wzięłam prysznic, który trwał z trzy godziny. Wysuszyłam włosy i je
rozczesałam. Gdy skończyłam, założyłam bieliznę i rajstopy. Wciągnęłam sukienkę
na siebie i założyłam szpilki. Zakręciłam lekko włosy i nałożyłam delikatny
makijaż. Starałam się wyglądać jak najbardziej naturalnie. Potem usiadłam do
komputera i spędziłam 20 minut na przeglądaniu Twittera. Potem przejrzałam
wszystkie strony na których mam konto i zanim się obejrzałam była godzina
osiemnasta. Zamknęłam laptopa i zeszłam po schodach. Mama kończyła właśnie
podgrzewać jedzenie. Tata siedział na kanapie w garniturze. Zerknęłam na mamę.
Miała na sobie granatową koronkową sukienkę, która subtelnie podkreślała jej
wdzięki. Często mi mówiono, że jestem kopią swojej mamy, ale ja żadnego
podobieństwa do niej w sobie nie widziałam.
Kiedy rozległ się dzwonek tata wstał i otworzył drzwi.
Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się do gości. Mama Nialla ubrana była w
ciemnofioletową rozkloszowaną sukienkę. Włosy miała upięte w piękny warkocz. Miała
naturalne jasne blond włosy. Była naprawdę śliczna, a Niall był tak kurewsko do
niej podobny. Leon i Niall mieli na sobie garnitury. Pierwszy miał granatowy, a
drugi czarny do którego włożył koszulę w kolorze pudrowego różu. Zaśmiałam się
bo moja sukienka była w takim samym kolorze.
- Jesteśmy dopasowani. – zaśmiał się i mnie przytulił.
- Właśnie widzę. – uśmiechnęłam się do niego. Niall odszedł
i poszedł przywitał się z moimi rodzicami.
Leon przygarnął mnie do siebie i wyszeptał mi do ucha:
- Masz szczęście, że są tu nasi rodzice. Jakby ich nie było
to dostałabyś ode mnie nauczkę.
Leon spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął. Jego wzrok padł na
naszyjnik po czym wziął go do ręki.
- Co to jest? – zapytał.
- Um… dostałam od… od mamy… - zająkałam się. Miałam
nadzieję, że uwierzy w moje kłamstwo.
- Ahm. Dobrze. – powiedział i ruszył w kierunku jadalni. Stałam
przez chwilę i nie mogłam dojść do siebie po tym co właśnie się wydarzyło. Przypomniały
mi się słowa Zayna o tym, że nie długo może się komuś stać krzywda. Przełknęłam
ślinę i poszłam za Leonem. Usiadłam przy stole, ale byłam nieobecna. Siedziałam
z brzegu stołu koło Nialla a on z kolei koło swojej mamy. Naprzeciwko miałam
swojego tatę, mama siedziała przed Niallem. Leon siedział naprzeciwko cioci Elen
i wpatrywał się we mnie co sprawiało, że coraz bardziej się denerwowałam. Kiedy
poszedł do łazienki Niall pochylił się nade mną i objął mnie ramieniem.
- Wszystko w porządku? – wyrwał mnie z zamyślenia.
- Co? Um… tak. – powiedziałam i usiadłam prosto strącając
jego ramię. Popatrzył na mnie zdezorientowany, a ja cicho szepnęłam „Leon”. Niall
kiwnął do mnie głową po czym włączyliśmy się do rozmowy. Rodzice poruszyli
temat sylwestra.
- Powinniśmy gdzieś w tym roku pojechać! – powiedziała moja
mama.
- Może wyjedziemy gdzieś we trójkę? Dzieciaki są już na tyle
duże, aby mogły same zostać w domach. Poza tym założę się, że mają już na
sylwestra plany. – powiedział mój tata.
Elen uśmiechnęła się i przytaknęła na pomysł rodziców. Wkrótce
wdali się w dyskusję. Gdy Leon wrócił miał popękane naczynka. Rzuciłam Niallowi
pytające spojrzenie, a chłopak szybko wystukał na ekranie swojego telefonu „Jest
na haju”. Spojrzałam na ich matkę. Kobieta wpatrywała się w swojego młodszego
syna. Widziałam w jej oczach ból i troskę.
- Przepraszam was na chwilę. – powiedziała i uśmiechnęła się
ponuro. Odprowadziłam ją wzrokiem.
- Pójdę sprawdzę co z mamą. – powiedział Niall i wstał od
stołu. Przejechał dłonią po moim ramieniu. Odwróciłam się i spojrzałam na
Leona. Był zajęty swoją komórką więc wstałam i odeszłam od stołu pod pretekstem
pójścia do łazienki. Odnalazłam Nialla i jego mamę w ogrodzie. Niall stał i
palił papierosa, a jego mama wylewała łzy.
- Co się stało? – zapytałam podchodząc do niej i ją
przytulając.
- Leon mi tylko wstyd przynosi! – wyszlochała. – Widziałaś wzrok
swoich rodziców? Na pewno by nie pozwolili na takie zachowanie u Ciebie! Nawet
nie chcę pomyśleć co oni teraz o mnie myślą!
Potarłam jej ramię w pocieszającym geście.
- Moi rodzice są wyrozumiali. Wiedzą, że Leon sprawia
kłopoty wychowawcze i założę się, że nie przywiążą do tego zbyt dużej wagi. –
powiedziałam. – Chodźmy otworzyć prezenty.
Elen się uśmiechnęła i weszła do domu. Już miałam iść za
nią, ale Niall złapał mnie za rękę.
- Nancy, proszę. Skończ to zanim dojdzie do tragedii…
Niall spojrzał na coś albo raczej na kogoś kto stał za mną. Odwróciłam
się i zobaczyłam Leona. Chłopak powoli zszedł po schodkach i podszedł do nas z rękoma
w kieszeni.
- Chyba jasno się wyraziłem kiedy zakazywałem wam kontaktów,
nieprawdaż?
Niall napiął swoje mięśnie u mojego boku. Stanęłam za nim,
bo nie wiedziałam do czego zdolny może być Leon, gdy jest pod wpływem
narkotyków. Chłopcy stanęli naprzeciw siebie. Niall był o około pięć
centymetrów wyższy co dawało mu przewagę.
- Odpierdol się w końcu od mojej dziewczyny. – warknął Leon.
- Słucham? Może i jest twoją dziewczyną, ale nie masz prawa zakazywać
jej kontaktów ze mną. – powiedział spokojnie Niall. Uśmiechnął się do Leona.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że Niall go sprowokował. Leon
napiął mięśnie i rzucił się na Nialla. Odskoczyłam od nich i pisnęłam.
Pobiegłam szybko do domu i wpadłam do jadalni.
- POMÓŻCIE MI PROSZĘ!
- Co się stało?! – mój tata zerwał się z krzesła.
- NIALL Z LEONEM SIĘ BIJĄ!
Krzyknęłam i pobiegłam. Rodzice podążyli za mną i wkrótce
wszyscy znaleźliśmy się w ogrodzie. Tata wpadł pomiędzy Nialla a Leona i ich
rozdzielił. Młodszy Horan wyszedł z tego cało. Miał tylko rozwaloną wargę.
Splunął krwią po czym poprawił garnitur i wyszedł. Z Niallem było gorzej. Ledwo
stał na nogach i opierał się o mojego tatę. Podniosłam rękę do ust bo jego
twarz była cała zmasakrowana. Podeszłam bliżej. Cała się trzęsłam. Słyszałam za
sobą płacz Elen. Wyciągnęłam dłoń w kierunku twarzy Nialla i lekko jej
dotknęłam. Chłopak się uśmiechnął i złapał mnie za rękę. Pocałował ją i runął
prosto w śnieg. Stracił przytomność.
- Niall! – krzyknęłam. Upadłam koło niego i ujęłam jego
twarz w dłonie. – Niall?! Słyszysz mnie! Niall!
Tata odciągnął mnie i postawił na nogi. Mama i Elen złapały
mnie w uścisku i zaciągnęły do domu. Tata wciągnął Nialla i położył go na
kanapie. Ciocia podeszła do syna i wzięła go za rękę. Łzy naciskały mi się do
oczu. Mama nie chciała mnie puścić.
- Josh, zadzwoń po pogotowie. – poleciła i przyciągnęła mnie
mocniej do siebie. Płakałam jak dziecko. – Cii… Spokojnie córeczko.
Jak miałam byś spokojna jak Niall był cały pokiereszowany
przez Leona? Tata zadzwonił po pogotowie i zasugerował Elen by poszli do kuchni
zaparzyć jej melisy na uspokojenie. Mama mnie puściła i pocałowała w czoło po
czym cała trójka wyszła i zostawili mnie samą z nieprzytomnym Niallem. Usiadłam
koło niego i położyłam głowę na jego piersi płacząc w jedwabną koszulę, która
była splamiona krwią. Nagle poczułam dłoń na mojej głowie. Podniosłam ją i
spojrzałam na Nialla. Chłopak miał otwarte oczy i się we mnie wpatrywał.
Wzięłam chusteczkę ze stolika i wytarłam mu lekko krew z twarzy, która leciała
z rozciętej wargi, skroni i nosa. Ten ostatni był na pewno złamany, bo gdy go
dotknęłam Niall syknął i wygiął się z bólu. Piętnaście minut później
przyjechała karetka i zabrała go do szpitala. Elen pojechała z nimi. Siedziałam
sama w salonie z telefonem w ręku i patrzyłam na ogień w kominku. Mama z tatą
posprzątali w jadalni i kuchni po czym przyszli do salonu. Usiedli obok mnie.
- Ubierz się, Nancy. – powiedziała mama.
Spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Zabierzemy Cię do szpitala. Tylko zmyj makijaż. –
powiedział tata i poszedł po kurtkę.
Wstałam i poszłam na górę. Zmyłam makijaż i nie nakładałam
już nowego. Nie miałam nawet ochoty się przebierać. Chciałam jechać w tej
sukience do szpitala. Mimo, że różowa koszula Nialla była teraz czerwona ja i
tak chciałam na nią patrzeć i się
uśmiechać z powodu naszego dopasowania. Zbiegłam po schodach i zamknęłam drzwi.
Szybko wsiadłam do samochodu taty i ruszyliśmy. Nikt nas się nie odezwał, nawet
radio nie grało. Cisza była potworna. Gdy dotarliśmy na parking i weszliśmy do
szpitala moje serce wariowało. Chciałam jak najszybciej zobaczyć Nialla. Pielęgniarka
skierowała nas na oddział pourazowy. Tam czekała na nas Elen. Była załamana.
Mama ją przytuliła i usiadły na krzesłach w poczekalni. Ja chodziłam nerwowo po
korytarzu, a mój tata stał i opierał się o ścianę. Wkrótce wyszedł do nas
Niall. Miał pozszywane wszystkie rany i wielki plaster na nosie. Mój tata go
poklepał po plecach, a nasze matki uściskały. Potem chłopak spojrzał na mnie, a
po moich policzkach spłynęły łzy szczęścia. Wyciągną do mnie ręce. Wpadłam bez
zastanowienia w jego ramiona. Przytulił mnie jak najmocniej tylko umiał. Był
zbyt obolały po bójce. Pocałował mnie w czoło. Nasi rodzice się uśmiechnęli i
powiedzieli, że będą czekać na nas przy samochodzie. My staliśmy chwilę
przytuleni do siebie po czym ruszyliśmy do samochodu. Jechałam z głową opartą o
ramię Nialla i zasypiałam. Gdy byliśmy już pod domem zostałam obudzona.
- Wezmę ją. – powiedział Niall i wyciągnął mnie z samochodu.
Jedną rękę miał na moich plecach a drugą pod kolanami. Wszedł do domu i
skierował się po schodach do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku po czym zdjął
moje szpilki i rzucił je pod szafę.
- Nanny? – spytał. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Nazwał
mnie Nanny. Nikt nigdy tak do mnie nie mówił. – Musisz się przebrać i umyć
zęby.
Podniosłam się i zgarnęłam piżamę. Poszłam szybko do
łazienki, przebrałam się i umyłam zęby. Gdy wróciłam do pokoju Nialla tam nie
było. Zeszłam na dół by wziąć sobie szklankę wody. Niall stał oparty o blat i
rozmawiał z moim tatą. Obydwaj uśmiechnęli się na mój widok.
- Wszystko w porządku? – zapytał tata.
- Tak. Zeszłam po szklankę wody. – powiedziałam i napełniłam
szklankę wodą. Spojrzałam na Nialla. – Nie idziesz do domu?
- Niall nocuje dzisiaj u nas. – powiedział tata, a ja
rzuciłam mu pytające spojrzenie. – To dla jego bezpieczeństwa. Idź spać
córeczko, jutro jedziemy do Dublina.
Tata pożegnał się ze mną i Niallem, a potem poszedł spać. Uśmiechnęłam
się do chłopaka i weszliśmy na górę. Niall nie poszedł do pokoju dla gości
tylko wszedł za mną do mojego pokoju zamykając drzwi. Położyłam się na łóżko i
nakryłam kołdrą. Niall usiadł koło mnie i pogładził mnie po plecach.
- Wszystko w porządku? – zapytał. Mówił bardzo niewyraźnie
przez ten nos.
- Tak. Jestem tylko w szoku. – powiedziałam patrząc mu w
oczy. Uśmiechnął się do mnie ponuro.
- Nancy, kiedy dotrze to do Ciebie, że Leon jest niebezpieczny?
- Nancy, kiedy dotrze to do Ciebie, że Leon jest niebezpieczny?
Nie chciałam z nim na ten temat rozmawiać i odwróciłam się
do niego tyłem mamrocząc ciche „dobranoc” pod nosem. Niall westchnął i wstał.
Podszedł do drzwi i powiedział:
- Dobranoc, skarbie.
Potem wyszedł. Zostałam sama w ciemnym pokoju i w uszach
dzwoniły mi jego słowa. Nazwał mnie skarbem? Nie. Źle musiałam usłyszeć.
Wstałam i wzięłam swój telefon z biurka. Podłączyłam słuchawki i walnęłam się
do łóżka. Wpatrywałam się przez chwilę w sufit po czym wzięłam komórkę do ręki
i kliknęłam na ikonkę wiadomości. Wyszukałam konwersację z Niallem i napisałam
mu smsa.
Nancy: Czemu
nazwałeś mnie skarbem?
Nie dostałam od razu odpowiedzi. Po dokładnie dziesięciu
minutach mój telefon zawibrował.
Niall: Nie wiem…
Chcę Cię jakoś pocieszyć po tym co się dzisiaj stało… No i dla mnie jesteś
skarbem. Jesteś najlepszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła.
Nie wiedziałam co odpisać.
Nancy: Idź spać,
bo najwyraźniej nie wiesz co piszesz. Dostałeś za mocno od Leona i teraz boli
cię na pewno głowa i jesteś nietrzeźwy umysłowo.
Niall: Nawet nie
wiesz ile dla mnie znaczy to, że się o mnie troszczysz x
Potrząsnęłam głową i wybrałam
piosenkę z mojej biblioteki. Włożyłam słuchawki w uszy i odwróciłam się na bok
zasypiając.
Rano gdy wstałam zrobiłam ze sobą porządek. Wzięłam prysznic
i ubrałam się. Spięłam włosy, który utrzymałam w nieładzie. Zrobiłam sobie
delikatny makijaż i zeszłam na dół. Moi rodzice i Niall siedzieli przy stole.
Chłopak się do mnie uśmiechnął. Opuchlizna z jego twarzy powoli schodzi i nie
jest tak bardzo sina jak wczoraj.
- O której wyjeżdżamy? – zapytałam mamy jedząc płatki, które
ktoś wcześniej dla mnie przygotował.
- Za około godzinę. – powiedziała mama. Wstała i posprzątała
ze stołu. Tata poszedł wziąć prysznic i się ubrać. Spojrzałam w oczy Nialla.
- Wszystko w porządku? – zapytałam.
- Tak. – uśmiechnął się do mnie po czym wstał od stołu. Pocałował
mnie w czoło. – Muszę już iść. Trzymaj się.
Po chwili usłyszałam trzask drzwi. Westchnęłam i wstałam z
krzesła. Po około czterdziestu minutach wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do
Dublina. Droga zajęła nam około dwóch godzin, bo nigdzie się nie spieszyliśmy. Spędziliśmy
u babci cały dzień. Dostałam od niej pieniądze, bo stwierdziła, że jestem już
duża i nie musi kupować mi prezentu. Babcia się popłakała jak mnie zobaczyła.
Bardzo się cieszyła, że wreszcie spędzam święta w Irlandii i nie musi jechać do
nas do Stanów. Gdy wróciliśmy do domu było już po 22. Weszłam do domu i zdjęłam
kurtkę. Rzuciłam buty koło szafki i poszłam do swojego pokoju. Podeszłam do
okna i chciałam zasłonić zasłonki kiedy zobaczyłam Nialla naprzeciwko mnie w
jego oknie. Siedział i patrzył się na mnie paląc papierosa. Uśmiechnęłam się.
Chłopak zaciągną się i wypuścił dym.
- Jak było w Dublinie? – zapytał mnie. Był tak cholernie
blisko. Jakbyśmy wyciągnęli do siebie ręce to bez problemu moglibyśmy złapać
się za ręce.
- Dobrze. Babcia się strasznie ucieszyła jak nas zobaczyła. –
powiedziałam i usiadłam na parapecie.
- Jak się trzyma? Moja mama ma z nią kontakt. Podobno bardzo
przeżyła śmierć twojego dziadka… - Ostatnie zdanie ledwo przeszło przez jego
gardło. Spojrzał na mnie badawczo i czekał na moją reakcję. Nie lubiłam jak
ktoś wspominał moich dziadków, bo bardzo przeżyłam ich śmierć.
- Dobrze. Powiedziała, że niedługo do nas przyjedzie w
odwiedziny.
Niall się uśmiechnął. Zszedł z parapety i już miał zamknąć
okno kiedy powiedział:
- Leon na Ciebie nie zasługuje.
Potem zniknął. Zostawił mnie samą siedzącą i wpatrującą się
w zamknięte i zasłonięte okno. Poszłam w jego ślady. Odwróciłam się tyłem do
okna. Chwyciłam swoją piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic po czym
wskoczyłam do łóżka. Nakryłam się a po chwili zasnęłam.
Rano mama krzyknęła z dołu, żebym wstała bo zaraz wchodzimy
do Horanów na obiad. Zwlekłam się z łóżka i pobiegłam szybko do łazienki.
Ogarnęłam się i zbiegłam na dół. Rodzice czekali na mnie przy drzwiach.
Złapałam kurtkę i wskoczyłam w buty po czym wyszliśmy z domu. Tata wziął
prezenty które zostały pod choinką z Wigilii. Drzwi otworzyła nam Elen.
Przywitaliśmy się z nią po czym położyłam prezenty pod choinką. Zaprosiła nas
do stołu.
- A gdzie Niall i Leon? – zapytała moja mama.
Niall zszedł jak na zawołanie po schodach. Przywitał się z
moją mamą i tatą po czym podszedł do mnie. Przytulił mnie i pocałował w czoło.
Uwielbiałam to. Był przy tym taki delikatny i czuły. Usiedliśmy do stołu. Leona
dalej nie było, ale teraz się tym nie przejmowałam. Siedziałam koło Nialla naprzeciw
moich rodziców. Zjedliśmy obiad po czym udaliśmy się do salonu w celu
otworzenia zaległych prezentów. Od rodziców dostałam dwa bilety do Londynu,
które mam zamiar wykorzystać w nadchodzące ferie. Jeszcze się nie
zastanawiałam, ale gdy je rozpakowałam spojrzałam na Nialla. Puścił mi oczko. Niall
dostał od mamy zegarek. Bardzo mu się spodobał i ją przytulił. Tob było naprawdę
urocze widzieć ich razem przytulających się. Od Elen dostałam złotą bransoletkę
z przywieszką misiem. Uśmiechnęłam się do niej i jej podziękowałam. Drugim
prezentem od Nialla były bilety na koncert Katy Perry. Uwielbiałam ją. Rzuciłam
się Niallowi na szyję i go z całej siły przytuliłam.
- Dziekuje!
- Nie ma za co.
Odsunęłam się od niego i się uśmiechnęłam. Reszta naszego
spotkania minęła w cichych rozmowach. Siedziałam z Niallem na kanapie i
oglądałam jakieś świąteczne filmy. Chłopak bawił się moimi włosami. Po około
trzech godzinach moi rodzice powiedzieli, że wychodzą, bo rano muszą jechać z
Elen na lotnisko. Wyjeżdżali na sylwestra. Miałam zostać sama w domu, ale w
ostatniej chwili Lena zaproponowała, że może mi potowarzyszyć. Niall wpadł na
ten sam pomysł więc postanowiliśmy zostać we trójkę. Wyszłam z moimi rodzicami
i wróciłam do domu. Była godzina 19. Poszłam i umyłam głowę po czym ją
dokładnie wysuszyłam. Rodzice się pakowali więc nie zawracałam im głowy, bo
jeszcze by czegoś zapomnieli. Po 21 przyszli do mojego pokoju by się ze mną
pożegnać.
- Wszystko wzięliście? – zapytałam.
- Tak, Nancy. Nie martw się. – powiedziała mama i mnie
przytuliła. – Bądź grzeczna. Zadzwonimy do Ciebie jak tylko będziemy w Rzymie.
Wyjeżdżają do Włoch tak samo jak za dawnych czasów. Uśmiechnęłam
się do mamy.
- Kochamy cię, księżniczko. – powiedział tata i pocałował
mnie w czoło. – A teraz uciekaj spać.
Puścił mi oczko po czym wyszli.
Zapowiadał się naprawdę długi tydzień…
kocham to <3 Niall taki slodki Nancy powinna byc z nim a nie z tym Leonem ale czuje ze bedzie sie dzialo jak ich rodzice wyjada :) xx agata
OdpowiedzUsuńp.s. kiedy nastepny rozdzial?
następny rozdział pojawi się w piątek 14 listopada :)
Usuńjezu znalazłam to ff dzisiaj i po prostu jest zajebiste omg czekam na kolejny rozdział @niall_quad
OdpowiedzUsuńdziękuję! x
Usuńzapraszam już w piątek na następny! x
O matko jaki słodki <3 Mimo, że Leon utwierdził mnie w przekonaniu, że jest zwykłym dupkiem to Niall w całości uratował ten rozdział :) Fajnie, że troszczy się o Nancy, a ten wisiorek to cudowny prezent :) Te ich sms cudne :) Lecę nadrabiać ostatni :)
OdpowiedzUsuńCudowny, słodki rozdział <3 Leon to podła świnia! Niall taki kochany i opiekuńczy. Mam nadzieję, że wykorzystają nieobecność rodziców :D No to idę czytać dalej
OdpowiedzUsuń