NIALL’s POV:
Nancy była strasznie zielona. Mimo, że przed chwilą wyszła
od pielęgniarki. Złapałem ją w ostatnim momencie, bo zaczęła się osuwać.
Podprowadziłem ją do ławki i ostrożnie posadziłem.
- Nie mówiłaś, że reagujesz tak na takie rzeczy.
Dziewczyna spojrzała na mnie spode łba.
- Zaczekaj tu na mnie chwilę.
Pobiegłem szybko do Leny, która miała torbę Nancy.
- Co z nią? – zapytała kiedy pojawiłem się koło niej i jej
paczki. Leon rzucił mi badawcze spojrzenie.
- Nie najlepiej. Daj mi jej rzeczy.
Dziewczyna podała mi torbę.
- Jedzie do domu?
- Tak. Zawiozę ją. – powiedziałem przerzucając sobie przez
ramię jej torbę. Leon wstał.
- Nigdzie jej nie zawieziesz. – powiedział.
- A niby dlaczego? Zostawiłeś ją samą podczas, gdy ona ledwo
stoi. – wykrzyczałem mu w twarz. Chłopak zmrużył oczy.
- Już Ci kiedyś mówiłem, że nie masz prawa się do niej
zbliżać. – zbliżył się do mnie. Staliśmy jakieś pięćdziesiąt centymetrów od
siebie.
- Będę robił to co chce i uważam za słuszne. – mięśnie
mojego brata się napięły.
- Ostrzegam Cię Niall, jeżeli je… - przerwałem mu.
- Bo co mi zrobisz? Nie jesteś jej wart. Nie umiesz nawet
się nią zaopiekować, więc o czym my mówimy.
Leon nie wytrzymał i uderzył mnie pięścią w twarz. Brian i
Lena go złapali i odsunęli ode mnie. Rick i Andrea pomogli mi utrzymać
równowagę.
- Nic Ci nie jest? – zapytała Andrea.
- Wszystko w porządku. – powiedziałem patrząc w oczy
Leonowi. – Idę po Nancy.
- Niall, krwawisz. – zauważyła Lena.
Zignorowałem ją. Powiodłem wzrokiem po wszystkich zebranych
i odwróciłem się. Szedłem w kierunku Nancy. Dziewczyna siedziała z Zaynem,
który dał jej butelkę wody. Podszedłem do nich.
- Zabieram Cię do domu. – zwróciłem się do dziewczyny.
- Krwawisz. – zauważyła. Wstała i dotknęła rany my moich
ustach. Skrzywiłem się, bo zaszczypało mnie to. Dziewczyna odruchowo cofnęła
dłoń.
- Miałem bliskie spotkanie z twoim chłopakiem. – powiedziałem.
- Leon Cię uderzył? – zapytał Zayn.
- Tak. Wściekł się, że zabieram Nancy do domu.
Nancy nagle zesztywniała i patrzyła się na coś co było za
mną. Odwróciłem się. W naszą stronę szedł Leon. Harry, Lou i Liam pojawili się
nagle koło nas. Nancy cofnęła się i schowała za mną.
- Mówiłem Ci coś na ten temat! – krzyknął Leon i złapał mnie
za koszulę. Harry odepchnął Leona.
- Słuchaj, jeżeli jeszcze raz uderzysz Nialla to my
spierzemy Cię na kwaśne jabłko! Zrozumiałeś kretynie?! To, że jesteś jego
bratem wcale kurwa nie oznacza, że możesz robić co Ci się tylko podoba! On też
ma prawo do Nancy! Takie samo jak ty! I wiesz co?! Być może ona potrzebuje
bardziej Nialla niż Ciebie!
NANCY’s POV:
Po tych słowach spojrzałam na Leona. Byłam zbyt przerażona.
-Ona potrzebuje tylko mnie. Niall jest całkowicie zbędny. –
wycedził Leon.
Zacisnęłam dłonie na ramieniu Nialla. Chłopak spojrzał na
mnie i otoczył mnie ramieniem.
- Uspokój się. – szepnął w moje włosy i pocałował mnie w
czubek głowy. – Zabieram ją do domu.
Niall popchnął mnie w kierunku wyjścia ze szkoły.
Zaprowadził mnie do mojego samochodu, ale nie pozwolił mi prowadzić. Zabrał mi
kluczyki. Usiadłam na siedzeniu pasażera, a on zajął miejsce kierowcy.
- Co z twoim samochodem? – zapytałam.
- Zayn odstawi go do domu. – powiedział i położył rękę na
moim kolanie. Chciałam ją na początku strącić, ale w tej chwili bardzo
potrzebowałam jego bliskości. Wiedziałam, że Leonowi pod żadnym pozorem nie
mogę ufać. Jechaliśmy w ciszy. Niall zaparkował samochód na moim podjeździe.
Wysiedliśmy i poszliśmy do domu. Drzwi były otwarte więc ktoś był w środku.
Usłyszałam dwa ściszone głosy dobiegające z salonu.
- Powinnaś jej to powiedzieć, Kat. – mama Nialla brzmiała
naprawdę poważnie i strasznie. Wymieniłam z Niallem porozumiewawcze spojrzenie.
Stanęliśmy za ścianą i słuchaliśmy rozmowy.
- To wstrząśnie całym jej światem, przewróci życie do góry
nogami. – zaszlochała moja mama.
- Kat, ale musisz to zrobić. Chcesz czekać, aż umrzesz i ona
się dowie, że już nigdy matki nie zobaczy?
Moje serce pękło. Cofnęłam się odruchowo i wpadłam prosto na
Nialla. Chłopak mnie odwrócił i przyciągnął do torsu. Zaczęłam płakać.
Słyszałam kroki.
- Niall? Nancy? Co wy tu robicie? – zapytała moja mama.
- Nancy zemdlała w szkole. Odwiozłem ją do domu. – powiedział
Niall.
- Córeczko wszystko w porządku?
Mama mnie dotknęła, a ja wyrwałam się jak poparzona i
pobiegłam do pokoju.
NIALL’s POV:
Nie wiedziałem co mam zrobić. Moja mama patrzyła się na mnie
karcącym wzrokiem. Gdy Katherine chciała iść na górę do Nancy zatrzymałem ją.
- Zostawcie ją. – powiedziałem. – Ja do niej pójdę.
Mama Nancy patrzyła na mnie smutnym wzrokiem. Odwróciłem się
i poszedłem do Nancy. Drzwi jej pokoju były zamknięte na klucz.
- Nancy, to ja. Proszę otwórz.
Dziewczyna przekręciła zamek w drzwiach i otworzyła je.
Stała cała zapłakana w rozmazanym makijażu. Szybko wszedłem do pokoju i ją
przytuliłem.
- Nie płacz, kochanie. Proszę.
- Moja mama umiera…
- Cii, uspokój się.
Nancy wyrwała mi się i stanęła dwa metry dalej. Patrzyła na
mnie zdenerwowana.
- Jak ja mam się uspokoić skoro dowiedziałam się, że moja
matka umiera?! Czy to w ogóle wiesz co ja teraz czuję?! Nie! Nic nie wiesz!
Tyle przeszłam, prawie umarłam, przez lata siedziałam w szpitalu w Stanach i
walczyłam o życie! A ty sobie tutaj żyłeś jakby nigdy nic! Może i bolało Cię
to, że wyjechałam, ale przecież zdobyłeś innych przyjaciół! Podczas gdy ja
byłam tam sama! Miałam tylko rodziców! Są dla mnie najważniejsi na świecie i
nie chcę by któregokolwiek z nich zabrakło! Rozumiesz?!
Podszedłem do niej i ją mocno przytuliłem. Próbowała się
wyrwać, ale w ostateczności się poddała.
- Tak bardzo się boję…
- Jestem przy tobie. – w moich oczach pojawiły się łzy,
które powoli zaczęły spływać po moich policzkach. Cierpiałem. Cierpiałem, bo
ona płakała i zawsze przytrafiało się jej coś złego. – Nigdy Cię nie opuszczę.
Choćby nie wiem co się stało.
Położyłem ją do łóżka i nakryłem kocem. Położyła głowę na
moim torsie i zamknęła oczy.
- Potrzebuję Cię. – wyszeptała.
- Ja Ciebie też.
Uśmiechnąłem się. Pocałowałem ją
w czubek głowy. Po pewnym czasie zasnąłem.
Następnego ranka obudziłem się pierwszy. Dziewczyna ciągle
się do mnie przytulała. Spojrzałem na nią i odruchowo mocniej ją do siebie
przygarnąłem. Chciałbym mieć jakieś nadprzyrodzone moce które odpędzą od niej
złą karmę. Ale niestety tak się nie dało. Cierpiała, a ja nic nie mogłem
zrobić. Była zbyt niewinna i zbyt piękna. Tryskała życiem. Dopiero skończyła
osiemnaście lat a życie sprawiło, że jest coraz bliżej do bycia wrakiem, a nie
człowiekiem. Kiedy była jeszcze dzieckiem zaatakowała ją choroba, potem wróciła
i spotkała Leona, który jest największym chujem na świecie. Traktuje ją jak
zabawkę, bawi się nią. Teraz jej mama jest chora i umiera. Westchnąłem. Jedyne
co mogę zrobić to kochać ją tak bardzo jak tylko mogę i dbać o nią tak długo
jak tylko będę mógł. Delikatnie ją od siebie odsunąłem i usiadłem na łóżku.
- Gdzie idziesz? – usłyszałem za sobą głos Nancy.
Odwróciłem się do nie j i uśmiechnąłem się.
- Pójdę na dół. Zrobiłem się głodny. Idziesz ze mną?
Dziewczyna skinęła głową. Wstała i wciągnęła na siebie dres.
Jej ciało było tak kurewsko idealne, a ja nie mogłem jej mieć. Potem odwróciła
się w moją stronę.
- Idziemy?
Wstałem i poszedłem za nią. Na dole byli jej rodzice. Nancy
unikała wzroku jej matki. Przywitałem się z jej rodzicami.
- Nancy, chcemy z tobą porozmawiać. – powiedziała jej mama.
Z ręki dziewczyny wypadła szklanka, która rozbiła się z
hukiem o podłogę. Odciągnąłem ją stamtąd. Patrzyła się matce w oczy.
- O czym?
- Usiądź. – powiedział jej tata.
- Nie będę siadała. – Nancy założyła ręce na piersi.
- Nancy. – powiedziałem. Spojrzała się na mnie a ja skinąłem
na krzesło przy stole. Wywróciła oczami i westchnęła. Usiadła przy stole.
- Mówcie czego chcecie.
Katherine westchnęła. Usiadłem koło jej córki i dyskretnie
położyłem dłoń na jej udzie.
- Tak jak zapewne słyszałaś, albo wywnioskowałaś z mojej
wczorajszej rozmowy z Elen, jestem śmiertelnie chora. Okazało się, że mam raka
piersi. Poszły już przerzuty. Niestety do płuc.
Parzyłem na Katherine. Kobieta w jednej chwili zaczęła
płakać. Nancy pozostała niewzruszona.
- Nie ma już dla mnie ratunku. To ostatnie stadium.
- Ile Ci zostało? – zapytała drżącym głosem Nancy.
- Najwyżej z pół roku.
- Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć? – teraz już
płakała.
- Nie miałam odwagi. Zrozum mnie córeczko! – mama Nancy była
w bardzo złym stanie psychicznym.
Nan wstała i oparła się rękoma o stół.
- Nienawidzę jak mnie ludzie okłamują! A tym bardziej jak
nie wiem co się wokół mnie dzieje! A ty właśnie to zrobiłaś! Jak w ogóle
mogłaś?!
- Nancy, dość! – krzyknął jej tata i wstał z krzesła. – To
jest twoja matka!
- Co to za matka, która nie umie powiedzieć swojemu dziecku,
że niedługo umrze?!
- Trochę szacunku! – jej ojciec wpadał w szał.
- Nie będę szanować ludzi, którzy nie są ze mną szczerzy. –
powiedziała i wyszła.
Zostałem sam z jej rodzicami. Spojrzałem na Josha i
Katherine.
- Przepraszam was za nią.
- Wszystko w porządku, Niall. – uśmiechnęła się do mnie Kat.
- Jeżeli jest coś co mógłbym dla Ciebie ciociu zrobić to
powiedz. – zaproponowałem.
- Zaopiekuj się moją córką. Najlepiej jak umiesz. –
poprosiła.
Uśmiechnąłem się tylko i wyszedłem z jadalni. Nie zaglądałem
już do Nancy, bo dla mnie zachowała się w stosunku do swojej matki jak suka. Po
prostu wyszedłem z ich domu i poszedłem do siebie. Mama siedziała i oglądała
jakieś zdjęcia taty. Nienawidziłem kiedy to robi. Od kiedy tata zginął ma
depresję. Usiadłem koło niej i wziąłem album. Zamknąłem go i odłożyłem na
stolik.
- Nie możesz żyć wspomnieniami. – powiedziałem.
Spojrzała na mnie cała zalana łzami.
- Nie mogę patrzeć na Leona. Za bardzo przypomina mi waszego
tatę.
- Mi też go przypomina, ale co mamy zrobić? Jeden z nas
musiał być do niego podobny.
Przytuliłem mamę i potarłem jej ramię.
- Przestań oglądać zdjęcia. Wyjdź do ludzi. Życie jest
piękne, a ty jesteś za młoda by tu siedzieć.
- Kiedy ty mi tak dorosłeś? – zapytała ze łzami w oczach.
- Wtedy kiedy byłaś zajęta rozpaczaniem po tacie.
W oczach mamy pojawiły się łzy.
- Nie płacz. Zacznij żyć.
NANCY's POV:
Rok szkolny powoli zbliżał się do końca. Jest kwiecień i
musimy podjąć decyzje co dalej z naszym życiem.
Moje kontakty z mamą się oziębiły. Praktycznie nie
rozmawiamy. Poddała się chemioterapii chociaż i tak wiedzieliśmy, że to na nic.
Cały czas miałam przy sobie tatę i Nialla. Pomagali mi oswoić się z tą
sytuacją. Mój związek z Leonem przechodził poważny kryzys. Leon dostrzegł fakt,
że Niall jest dla niego konkurencją. Konflikt między nimi się zaostrzył, a ja
byłam w samym jego centrum i bezpośrednią przyczyną. Więcej czasu spędzałam z
Niallem, bo on noe starał się za wszelką cenę zaciągnąć mnie do łóżka. Przed
nim nie musiałam mieć sekretów i nawet było to nie wskazane. Nikomu nic nie
mówił. Niall wobec mnie stał się bardzo opiekuńczy i wręcz na każdym kroku mi
to udowadniał, bo chciał bym czuła się doceniona. Powoli zaczynałam się w nim
zadurzać, ale nie wiem czemu tego nie chciałam.
Jest piątek, a ja jak co dzień od kilku tygodni jadę do
szkoły z Niallem. Nie chce nadwyrężać taty, szczególnie, że teraz tylko on
utrzymuje rodzinę, a paliwo kosztuje.
Kiedy weszliśmy do szkoły zauważyłam Lenę i płaczącego
Chrisa. Wymieniłam z Niallem zdziwione spojrzenia i podeszliśmy do nich. Chris
od razu uciekł, a Lena spojrzała na nas wdzięcznym wzrokiem.
- Kłóciliście się? - spytał ją Niall.
- Nie. Eh... To znaczy tak, ale to bardziej skomplikowane. -
odpowiedziała.
Niall skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Mamy czas. Opowiadaj.
Uśmiechnęłam się. Niall i Lena bardzo się zaprzyjaźnili w
ciągu ostatnich tygodni. Chłopak i jego kumple spędzali z moją paczką naprawdę
dużo czasu. Wychodziliśmy razem na imprezy czy jeździliśmy na wyjazdy. Dzisiaj
impreza była u Nialla.
- No bo... - i zaczęła nam opowiadać o tym jak to Chris się
w niej zakochał i robi wszystko by dziewczyna zgodziła się z nim być.
Powiedziała, że dała mu kosza, bo jest zakochana w Brianie i Chris jej
kompletnie nie interesuje.
- Ciężka sprawa. - powiedziałam.
Niall podrapał się po głowie.
- Znajdziemy jakieś rozwiązanie, ale teraz moje drogie
panie. - stanął pomiędzy nami i objął nas obie. - Idziemy na zajęcia, bo się
spóźnimy.
Wieczorem siedziałam i szykowałam się do wyjścia. Mama
przyszła do mojego pokoju. Mimo, że tak bardzo mnie skrzywdziła to dalej jest
moją mamą i kocham ją ponad wszystko.
- Patrz co przyszło. - powiedziała i podała mi paczkę.
Rozpakowałam ją. W środku była peruka, którą jej zamówiłam. Wyjęłam ją i
dokładnie obejrzałam. Moja mama po chemii straciła wszystkie włosy. Dzisiaj
szła na kolację z tatą. Stanęłyśmy przed lustrem. Założyłam jej perukę.
Uśmiechnęła się, a z jej oczu popłynęły łzy.
- Zrobię Ci makijaż.
Gdy mama była gotowa i zobaczyła swoje odbicie w lustrze
bardzo się wzruszyła. Zamaskowałam jej sine worki pod oczami, popękane usta,
bladą skórę. Wyglądała jakby była zdrowa. Nie widać było po niej, że tak na
prawdę zaraz może umrzeć. Przytuliłam ją.
- Jesteś piękna. - powiedziałam jej i się uśmiechnęłam.
- Ty też córeczko. A teraz już Ci nie przeszkadzam. Szykuj
się do wyjścia. - pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju. Wzięłam sukienkę i
założyłam ją. Wskoczyłam w szpilki i ruszyłam do wyjścia. Wychodząc z domu
złapałam moją kurtkę i przerzuciłam ją przez ramiona. Pożegnałam się z
rodzicami i opuściłam dom. Szybko przeszałm przez podwórko i weszłam do domu
Nialla. Wszyscy już byli. Nawet w kącie zauważyłam Leona rozmawiającego z
Melanie i Andreą. Przewróciłam oczami i poszłam poszukać Nialla. Znalazłam go w
kuchni gadającego z Brianem. Uśmiechnął się jak mnie zobaczył.
- Cześć. - przygarnął mnie do siebie i pocałował w czoło.
Wtuliłam się w niego. - Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.
- Jak wy słodko razem wyglądacie. - odezwał się Brian.
- Tak, tak. - zaśmiał się Niall.
Potem poszliśmy się bawić. Tańczyliśmy, piliśmy, gadaliśmy,
wygłupialiśmy się. Dobrze się bawiliśmy. W pewnym momencie zachciało mi się do
łazienki. Niall powiedział bym poszła na górę, bo na dole jest zajęte. Gdy
weszłam po schodach usłyszałam głos kobiety, która woła imię Leona. Krzyk
dochodził z pokoju mojego chłopaka. Z ciekawości uchyliłam drzwi. Oniemiałam.
Andrea i Leon uprawiali seks. Patrzyłam na nich przez chwilę ze łzami w oczach.
- Nancy? - usłyszałam za sobą. Wtedy Andrea i Leon spojrzeli
w moją stronę.
- Nancy! - krzyknął Leon i wyswobodził się z uścisku Andrei.
Odwróciłam się i zbiegłam po schodach wprost w ramiona
Nialla.
- On mnie zdradził...
_______________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________
Hej wam xx
To już jest dziesiąty rozdział ff i ostatni z wątkiem Leona i Nancy (taki mały spoiler)
od następnego zacznie się akcja między Niallem a Nan także szykujcie się na adrenaline :D
Jako, że jesteśmy już przy 10 rozdziale pragnę was poinformować, że jesteśmy już NIESTETY coraz bliżej końca.
A tak właściwie zostało nam 10 rozdziałów + epilog.
Ta liczba może jeszcze ulec zmianie, ale z tego co widzę będzie 20 rozdziałów.
Także mam nadzieję, że będzie was coraz więcej i więcej komentarzy, bo to naprawdę mnie motywuje :)
Kocham was! xx
No oczywiście mój komentarz musi być pierwszy i nie ma nawet innej opcji ! :D
OdpowiedzUsuńNo więc tak bardzo się cieszę, że Nan nareszcie przejrzała na oczy i zostawiła tego jak by go nazwać hmmm denerwującego osobnika jakim jest Leon ! Tylko czy ona naprawdę musiała zobaczyć jak ją zdradza, żeby się ocknąć? Przecież Niall był i jest przy niej ciągle, a on tylko Leon i Leon.
No ja mam nadzieję, że nawet jak skończysz to opowiadanie, to zaczniesz kolejne po cichu liczę na Ponny xD
A właśnie zapomniałabym o najważniejszym bardzo szkoda mi mamy Nancy całe życie pomagała córce, pracowała a teraz coś takiego ją spotyka no jesteś okrutna :/ No więc wiesz ja to czekam na spoilery haha i szybko nowy rozdział ! :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :-D Nie ukrywam, że najbardziej ucieszył mnie fakt, zawarty w spoilerze, że kolejne rozdziały będą o Nancy i Niallu, nie Nancy i Leonie :-) Biedna Nancy tyle już przeszła, a teraz jeszcze choroba mamy :-( Zgadzam się z Moniką, że jesteś okrutna xD No więc czekam na następny rozdział z niecierpliowścią :-D
OdpowiedzUsuńJeju boski rozdział a ten Leon to taka podła świnia... pewnie teraz Niall z Leone sie pokłócą czy coś
OdpowiedzUsuńMatko jedyna, wchodzę sobie na jakiegoś przypadkowego bloga z opowiadaniem a tam moja Any w roli głównej! Cudownie :D
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do opowiadania jestem naprawdę w szoku, że nie udało Ci się zdenerwować mnie pisząc w pierwszej osobie :D Strasznie ciężko czyta się takie opowiadania i czasami muszę pięć razy czytać to samo, żeby zrozumieć co autor miał na myśli. W Twoim przypadku się to nie zdarzyło, tak więc przeczytałam wszystkie 10 rozdziałów na jednym wdechu i chcę więcej :D
Przechodząc do fabuły hmm...Fajnie, ze wykorzystałaś kawałek biografii Anahi:) Po pierwszych rozdziałach byłam skłonna dac sobie uciąć dłoń, że to Niall będzie tym złym bratem, a tu prosze taki zwrot w akcji. Dziwię się że Nancy nie zostawiła Leona już wtedy, gdy pierwszy raz podniósł na nią rękę, szkoda, że ona tak bardzo broni się przed uczuciem do Nialla ale mam nadzieje, że po tej zdradzie wszystko się zmieni i Nancy z Niallem będą szczęśliwi :) Czekam na następny i jeżeli jest taka możliwość chciałabym być informowana o nowych rozdziałach :)
dziękuje Ci za twoje słowa! :)
Usuńoczywiście, że mogę Cię informować :) napisz mi w jaki sposób :)
mogę przez Twittera, pocztę czy jak sobie zażyczysz :)
Jakbyś mogła to prosiłabym na bloga :)
Usuńwww.kiedy-serce-placze.blog.onet.pl
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńw koncu nancy zobaczyla ze leon to swinia i moze w koncu przyzna sie przed sama soba ze kocha nialla .czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuń