28 listopada 2014

8. Bo Cię kocham i kurewsko mnie zraniłaś



Niall patrzył na mnie w nieodgadniony sposób. Był zły a zarazem martwił się. Zapewne zachodził w głowę co mnie sprowadza do niego o tej porze i po tym co się między nami wydarzyło ostatnim czasem. W sumie sama nie wiedziałam dlaczego do niego przybiegłam.
- Co się dzieje?
- Leon leży nieprzytomny u mnie w pokoju. – powiedziałam. Chłopak uniósł swoje brwi i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- To twój chłopak. Sama sobie radź.
- Niall proszę! Za chwilę tu będą moi rodzice, a ja naprawdę nie chcę mieć problemów. Dobrze wiesz, że mój tata za Leonem nie przepada. – spojrzałam mu w oczy. Westchnął i wziął kurtkę. Wyszliśmy od niego z domu i pobiegliśmy do mnie. Wpadliśmy do mojego pokoju. Leon ciągle leżał nieprzytomny. Niall rzucił okiem na lampkę, która leżała koło jego brata.
- Coś ty mu zrobiła?
Spięłam się, bo nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- Um… Śćpał się. Nie widziałam innego sposobu by dać mu do zrozumienia, że nie mam dzisiaj ochoty na gierki z jego strony.
Niall machnął na mnie ręką. Podniósł Leona i przerzucił sobie jego ramię przez bark. Zeszłam na dół i otworzyłam mu drzwi. Zawlókł Leona prosto do domu i zniknął za drzwiami. Wróciłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Po chwili wstałam i zabrałam piżamę. Poszłam i wzięłam szybki prysznic. Wróciłam i położyłam się spać.


Rano miałam w głowie mętlik. Jeszcze do mnie nie dochodziło to co stało się wczoraj wieczorem. Dalej byłam w szoku. Leon może nie pamięta co się stało, ale sam fakt, że chciał mnie zgwałcić jest dla mnie koszmarem. Wyszłam z domu i pojechałam do szkoły. Parking był praktycznie pusty. Zanim wysiadłam rozejrzałam się po nim. Stały tam samochody moich przyjaciół, dziewczyn i chłopaków z paczki Nialla i samego Horana. Westchnęłam. Tak bardzo bałam się konfrontacji z Niallem. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Wczoraj pod wpływem impulsu pobiegłam do niego do domu i poprosiłam go o pomoc. Może powinnam przemilczeć sprawę? Albo chociaż mu podziękować, że mi pomógł z Leonem? Nie, nie. Nie mogę z nim na ten temat rozmawiać. Nie jestem zbyt dobrą w kłamaniu. W końcu by wyciągnął ode mnie prawdę. Wtedy by rozprawił się z Leonem. Pokręciłam głowę wyrzucając złe myśli z głowy. Złapałam torbę i wysiadłam z samochodu. Zablokowałam go i wyjęłam komórkę. Ruszyłam w kierunku szkoły pisząc sms’a. Nagle usłyszałam pisk opon i poczułam jak uderza we mnie samochód…

NIALL’s POV:
Właśnie miałem wejść do szkoły kiedy usłyszałem pisk opon. Odwróciłem się szybko i zobaczyłem Lenę zapłakaną biegnącą w miejsce gdzie zatrzymał się samochód, którego opony wydały ten przerażający dźwięk. Normalnie bym to olał, ale fakt, że Lena była zapłakana był dla mnie dziwny. Zayn i Liam spojrzeli na mnie. Zmarszczyłem brwi.
- Muszę to sprawdzić. – powiedziałem i zacząłem schodzić po schodach. Chłopaki poszli za mną. Kiedy byłem w połowie drogi na miejsce zobaczyłem jej twarz. Leżała na mokrym asfalcie a z jej nosa płynęła krew.
- NANCY! – krzyknąłem i podbiegłem do dziewczyny. Lena spojrzała na mnie i zrobiła mi miejsce. Wziąłem twarz dziewczyny w dłonie. – Nancy! Słyszysz mnie?
Koło drzwi kierowcy dostrzegłem Melanie i Andreę. Dziewczyny wydawały się nie przejmować całą sytuacją. W spokoju sobie rozmawiały. Reszta paczki Nancy stała z boku. Dziewczyny były wstrząśnięte, a chłopcy próbowali je pocieszyć. Brian stał nieopodal i dzwonił po pogotowie. Patrzyłem na twarz Nancy. Była cała we krwi. W pewnym momencie ręka, którą miałem pod jej głową zrobiła się dziwnie ciepła. Wyjąłem ją i spojrzałem na nią przerażony, gdy okazało się, że jest na niej krew. Miała ranę z tyłu głowy. Brian pomógł mi ułożyć Nancy w bezpiecznej dla niej pozycji i czekaliśmy na karetkę. Melanie i Andrea poszły do szkoły i kompletnie w dupie miału to, że właśnie potrąciły człowieka.
Gdy karetka przyjechała sanitariusze kazali się od niej odsunąć. Założyli jej na szyję kołnierz ortopedyczny. Zabandażowali jej głowę i opatrzyli resztę ran na twarzy.
- Potrzebujemy jednej osoby, która zna dziewczynę i pojedzie z nami do szpitala. – powiedział jeden z lekarzy. Spojrzałem na Lenę. Skinęła głową na znak, że mogę jechać.
- Ja pojadę. – powiedziałem.
Wsiadłem do karetki. Siedziałem koło Nancy. Leżała nieruchomo. Jej dłoń była tak cholernie zimna. Trzymałem ją w silnym uścisku. Czułem jak łzy napływają mi do oczu. Nie chciałem płakać, ale widok Nancy w takim stanie był dla mnie traumą. Kiedy dojechaliśmy do szpitala zabrali ją na oddział urazowy. Ja poszedłem do rejestracji i podałem wszystkie dane osobowe dziewczyny. Później zadzwoniłem do jej tacy.
- Cześć Niall! – przywitał się ze mną Josh.
- Cześć wujku. Słuchaj, jest taka delikatna sprawa. – nie wiedziałem co mam mu powiedzieć. – Chodzi o Nancy.
Zapadła na chwilę głucha cisza.
- Co… Co się stało? – spytał.
- Została potrącona przez samochód na szkolnym parkingu,
- Co?!
- Została przewieziona do szpitala na oddział urazowy.
- Już tam jadę. – powiedział i się rozłączył. Zastanawiał mnie fakt dlaczego Leona jeszcze nie ma w szpitalu. Zawahałem się, ale w końcu wybrałem numer Leona.
- Co chcesz? – zapytał kiedy w końcu odebrał telefon.
- Nancy została potrącona przez samochód.
- Jak to potrącona?
- Andrea ją potrąciła. – powiedziałem.
- Gdzie jesteś?
- Cholera. Jestem w Cork. – w jego głosie nie  było ani trochę zmartwienia. – Nie przyjadę.
- Twoja dziewczyna leży w szpitalu, bo miała wypadek, jest nie przytomna, a ty se pojechałeś i nie zamierzasz przyjechać?! – emocje wzięły górę.
- Mam inne rzeczy na głowie. Zajmij się nią. – warknął.
- Żebyś wiedział, że się nią zajmę. Nawet lepiej niż ty byś to zrobił.
Rozłączyłem się akurat w momencie kiedy rodzice Nancy szli po korytarzu w moim kierunku.
- Gdzie jest moja córka? – zapytała mnie Katherine.
- Zabrali ją na badania. Nikt nie chce mnie poinformować o jej stanie zdrowia. – odpowiedziałem.
- Zaraz to załatwimy. – powiedział Josh. Podeszliśmy do rejestracji. Josh powiedział, że chce mnie upoważnić do odbioru informacji o stanie zdrowia Nancy. Pielęgniarka wzięła ode mnie dane osobowe. Poprosiliśmy ją również o wylegitymowanie każdej osoby, która będzie odwiedzała Nan. Zabroniliśmy wpuszczania do niej Leona. Podziękowaliśmy pielęgniarce i wróciliśmy do Elen, która właśnie rozmawiała z lekarzem. Zezwolił nam wejść do Nancy. Poczekałem na korytarzu, a rodzice dziewczyny poszli do niej. Usiadłem na krześle i zamknąłem oczy. Nie wiadomo kiedy zasnąłem, ale zostałem obudzony przez Elen.
- Możesz do niej wejść, Niall. Przepraszam, że to tak długo trwało.
- Nie ma sprawy. – wstałem i ruszyłem w kierunku drzwi. Odwróciłem się do nich. – Jedźcie do domu, Zostanę z nią na noc.
- Dziękuje. – powiedział Josh i mnie objął, poklepał po plecach po czym wszedłem do pokoju.
Patrzyłem na jej twarz. Była owinięta bandażami. Kołnierz już jej zdjęli, więc zapewne kręgosłup był cały. Usiadłem na krzesełku obok łózka. Wziąłem ją za rękę. Była tak samo zimna jak wcześniej. Zbliżyłem jej dłoń do swojej twarzy. Łzy automatycznie zaczęły napływać do moich oczu. Mimo, że ostatnio tak bardzo mnie zraniła to nie umiem jej zostawić.
Kocham ją.
Nie jak siostrę czy przyjaciółkę. Kocham ją tak jak mężczyzna może pokochać kobietę. Uwielbiam sposób w jaki się uśmiecha. Jej oczy lśnią gdy jest szczęśliwa. Jej ciało mimo, że zostało zniszczone przez chorobę to i tak jest piękne. Mimo, że niektóre kości wystają i odznaczają się na jej delikatnej, nieco opalonej skórze. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ona jest dziewczyną mojego brata. Nie miałem żadnej szansy na to, że kiedykolwiek Nancy będzie moja. Pocałowałem jej dłoń. Patrzyłem się na jej twarz. Na jej czole pojawiła się mała zmarszczka.
- Nancy? – zapytałem.
Dziewczyna przekręciła głowę w moją stronę i otworzyła oczy. Patrzyła na mnie przez chwilę.
- Niall… - wykrztusiła.
- Cii… nic nie mów. Jestem przy tobie. – wstałem i podszedłem do guzika, którym woła się lekarza. Nancy nie odwracała ode mnie wzroku. Usiadłem z powrotem na krześle na krześle. Teraz płakałem z radości.
- Czemu… - musiała złapać oddech. – płaczesz?
- Cieszę się, że się obudziłaś. Bardzo się o ciebie martwiłem.
Do sali wszedł lekarz. Zrobiłem mu miejsce by mógł zbadać Nancy.
- Jest delikatny obrzęk płuc. – powiedział, gdy skończył badanie.
- Czy to stwarza jakieś zagrożenie dla jej zdrowia? – zapytałem.
- Nie, ale przez parę dni będzie miała małe kłopoty z oddychaniem. Na razie podłączymy ją pod aparaturę tlenową.
- Kiedy będzie można zabrać ją do domu?
- Sądzę, że za około trzy dni. Wstrząs mózgu nie był tak poważny jak zakładaliśmy. Obrzęk minie samoczynnie. – lekarz uśmiechnął się do Nancy. – Odpoczywaj.
Pożegnał się z nami i wyszedł.
- Nie… jedziesz… do… domu? – zapytała.
Wziąłem ją za rękę i spojrzałem jej w oczy.
- Zostanę z tobą na noc. Obiecałem twoim rodzicom. Poza tym chce tu być. Spij, miałaś ciężki dzień.

NANCY’s POV:
Dwa dni później wyszłam ze szpitala. Lekarz zalecił mi jeszcze parę dni odpoczynku. Ze szpitala odebrali mnie rodzice. Niall zniknął następnego dnia po moim wypadku. Jest piątek. Leon nie odwiedził mnie ani razu w szpitalu. Zadzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Napisał mi tylko sms’a, że wyjechał i odwiedzi mnie jak wrócę do domu. I tak też się stało. Gdy wróciliśmy ze szpitala Leon czekał pod moim domem. Tata nie był zbytnio zachwycony jego obecnością, ale zapewniłam go, że Leon się opamiętał. Zamknęliśmy się w pokoju. Przytuliłam się do niego, a on mnie pocałował.
- Tęskniłam za tobą. – powiedziałam i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się do mnie.
- Ja za tobą też, przepraszam, że mnie nie było przy tobie.
- Nie ma sprawy. Niall się mną zaopiekował.
Leon ponuro się uśmiechnął.
- Wiem, poprosiłem go o to. Miałem do załatwienia sprawę związaną ze studiami.
- Rozumiem.
Siedzieliśmy przez dwie godziny i się śmialiśmy. W pewnym momencie poczułam rękę Leona jeżdżącą w górę i dół po moim ramieniu.
- Co robisz? – spytałam.
- Jesteś taka piękna.
- Leon, nie… - powiedziałam. Strąciłam jego dłoń. Chłopak znalazł się naprzeciwko mnie. Patrzył mi prosto w oczy.
- Dlaczego?
- Bo nie jestem gotowa. – przełknęłam ślinę. – I nie chce tego robić.
- Nie bądź śmieszna, który normalny chłopak będzie z dziewczyną, która nie chce pójść z nim do łóżka?
- Jakoś ty ze mną jesteś.
Leon się uśmiechnął.
- Teraz może i jestem, ale za niedługo mogę już nie być.
Spojrzałam mu w oczy. Były ciemne i dziwnie czyste. Leon złapał mnie za ramiona i zaczął wbijać mi palce w skórę.
- Daję Ci tydzień do namysłu.
Puścił mnie i wyszedł. Wstałam z łóżka i usiadłam do komputera. Musiałam ochłonąć po dzisiejszej sytuacji. Obejrzałam sobie serial i poszłam się umyć. Gdy zdjęłam bluzkę moim oczom ukazały się dwa ciemne ślady, dokładnie w tych miejscach w których były dłonie Leona. Westchnęłam i wzięłam szybki prysznic. Potem wskoczyłam do łóżka i zasnęłam.


Tydzień później wróciłam do szkoły. Moja paczka była cała w euforii jak mnie zobaczyła. Lena popłakała się ze szczęścia. Przytuliła mnie tak mocno, że myślałam, że mnie udusi. Chris i Rick byli trochę delikatniejsi. Brian trzymał się ode mnie na dystans. Nie wiedziałam dlaczego. Blanca i Linn również się cieszyły, że wróciłam.
- Dobrze, że jesteś. – usłyszałam za sobą głos Liama. Odwróciłam się szybko.
- Liam! – krzyknęłam, a chłopak mnie przytulił.
- Martwiłem się o Ciebie. – potargał moje włosy i uszczypnął w policzek.
- A kto się nie martwił. – przewróciłem oczami.
- My od zmysłów odchodziliśmy. – zaśmiał się.
- My? – zapytałam.
- Ja, Zayn, Louis i Harry. – wyszczerzył się.
- Wow. – odpowiedziałam i zauważyłam Nialla siedzącego i piszącego coś na swojej komórce. – Przepraszam Cię, ale mam coś do załatwienia.
Liam spojrzał na Nialla i się do mnie uśmiechnął.
- Jasne, leć.
Przytuliłam go i ruszyłam w kierunku Nialla. Chłopak spojrzał na mnie jak byłam jakieś dwa metry od niego. Widziałam jak się spinają jego mięśnie.
- Hej. – powiedziałam. Chłopak patrzył mi prosto w oczy. Przesunął się i zrobił mi miejsce na ławce. Usiadłam koło niego.
- Cześć.
- Czemu zniknąłeś? – zapytałam.
- Zająłem się tobą tak jak poprosili twoi rodzice. Dłużej nie byłem tam potrzebny. – warknął. – A teraz wybacz, muszę iść.
Wstał i odszedł. Zostawił mnie samą. Nie wiedziałam co mam robić. Może dalej jest na mnie zły? Za to, że kazałam mu się ode mnie odczepić? Sama nie wiem co o tym myśleć… Mam wyrzuty sumienia. Wstałam i poszłam do moich znajomych. Lena od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Odciągnęła mnie od reszty i zapytała o co chodzi.
- Niall był przy mnie tamtej nocy po wypadku, a potem zniknął. Teraz mnie kompletnie olewa. – zaczęłam płakać. – Nie wiem dlaczego, może to przez to, że mu kazałam się odczepić?
- Na pewno nie. – przytuliła mnie. – Może ma problemy w domu. Uspokój się.
- Czemu on mnie tak traktuje?
- Ni… - Lena zaczęła, ale nagle jej ktoś przerwał.
- Bo Cię kocham i kurewsko mnie zraniłaś. – usłyszałam za sobą głos Nialla.

5 komentarzy:

  1. tyle czekalam na ten rozdzial i sie doczekalam ale warto bylo czekac ;*
    ale musials konczyc w takim momencie.juz nie moge sie doczekac nn. kocham cie, kocham cie, kocham cie <3
    PS.kiedy nastepny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej! Musiałaś tak zakończyć?! Piękny rozdział. Napiszę to, co standardowo piszę od kilku rozdziałów: Leon to świnia! Niall się obraził na Nancy i według mnie słusznie. Ale dobrze, że zebrał się na takie wyznanie <3 Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju przepiękny rozdział już nie mogę się doczekać następnego serio musiałaś w tym momencie skończyć haha

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaa...Opowiadanie świetne,zarypiste,genialne,aż mi brak słów,chciało by się tylko czytać i czytać bez końca i już nie mogę się doczekać następnego odcinka mam nadzieję ze pojawi się szybko.

    OdpowiedzUsuń
  5. No no no ja zła jak zawsze nadrabiam po czasie xd No więc co do rozdziału to stwierdzam iż Nancy powinna Leonowi mocniej przywalić, żeby wskoczyły mu na miejsce szare komórki, bo ma ich widoczny zanik. Mam nadzieję, że w końcu Nan będzie z Niallem bo naprawdę jemu na niej zależ, był przy niej i nie chciał zostawić w trudnej sytuacji. Nie rozumiem jej trochę dlaczego nie zostawi tak po prostu Leona? Przecież jest on dla niej jak kat no :/ A teraz Monika leci nadrabiać kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń