Odwróciłam się i spojrzałam Niallowi w oczy.
- Słucham? - spytałam.
- To co słyszałaś. - odparł. - Nie zamierzam Ci się
tlumaczyć i powtarzać.
Patrzyłam mu głęboko w oczy. Między nami pojawiło się
nieprzyjemne napięcie.
- Zostawię was samych. - powiedziała Lena i odeszła.
- Kochasz mnie? - spytałam.
- Już to powiedziałem. - wycedził. Jego niebieskie oczy
wydawały się wilgotne od łez.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś?
- A co by to zmieniło? - nerwowo się zaśmiał. - Dla Ciebie
jestem tylko przyjacielem, któremu możesz wszystko powiedzieć, który Ci pomoże
kiedy masz problem, przytuli Cię kiedy jesteś smutna. Boli mnie to, że jesteś
zapatrzona w mojego brata, który jest najgorszą rzeczą jaka mogła Cię spotkać.
Nie widzisz tego, że ja bym był dla Ciebie lepszy, nie raniłbym Cię.
Byłam bliska płaczu. Niall podszedł do mnie i położył mi
dłonie na ramionach. Jego oczy były mokre, a po policzkach spływały łzy.
- Nie mogę patrzeć na to jak on Cię rani.
W tym momencie i ja zaczęłam płakać. Niall przygarnął mnie
do siebie.
- Nie zasługujesz na to by cierpieć.
Wtuliłam się w jego pierś. Pocałował mnie w czoło. Odsunął
się ode mnie i wytarł mi palcem łzy z policzków.
- Nawet jeżeli mnie nie kochasz i nie chcesz ze mną być to
wiedz, że zawsze będę przy tobie.
Uśmiechnął się i odszedł zostawiając mnie samą.
- I co zrobisz z tym faktem? - zapytała mnie Lena. Siedzimy
u mnie w pokoju o jemy McDonald'sa.
- Nie mam bladego pojęcia. - rzuciłam się na łóżko. - Fakt,
czuję coś do Nialla, ale to nie to samo co czuję do Leona. Kocham go jak brata.
- Jesteś pewna?
- Tak, dlaczego pytasz?
- Bo patrzycie na siebie z pasją. - powiedziała i poruszyła
brwiami. - Te wszystkie gesty, które wykonujecie między sobą.
- Jakie gesty?
- Przytulanie, on Cię całuje, ty się rumienisz.
Rzuciłam w Lenę poduszką.
- Nie zrozum mnie źle, ale Leon nie jest facetem dla Ciebie.
Owszem, jestem jego przyjaciółką i powinnam go wspierać w każdej decyzji i tym
bardziej jeżeli chodzi o związek, ale teraz jestem absolutnie przeciwna. Nie
pasujecie do siebie. To Niall jest twoim księciem z bajki.
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Ale ja nie kocham Nialla.
- Jesteś taka uparta. - zaśmiała się.
Obejrzałyśmy film, a potem Lena
pojechała do domu.
Tydzień szybko zleciał i tak oto nastała sobota. Miałam
zamiar zostać cały dzień w domu, ale koło 12 zadzwonił do mnie Niall.
- Halo?
- Hej Nan. - przywitał się ze mną. - Mam do Ciebie małe
pytanko.
- Tak?
- Poszłabyś dzisiaj ze mną na imprezę?
- Nie mam ochoty, przykro mi. - już miałam się rozłączyć,
ale Niall pokrzyżował moje plany.
- Czekaj. Proszę, pójdź, ze mną. Leon wyszedł gdzieś z Melanie,
a ja...
Przerwałam mu.
- Jak to z Melanie?
- No tak. Przyszła dzisiaj rano do niego. Spotkałem ich w
kuchni, gdy jadł śniadanie. Rozmawiali o jakiejś domówce u jego kolegi i że jak
chcą dojechać na czas to muszą zaraz wyjść.
Co do jasnej cholery ona chce od Leona?
- Wiesz co? Jednak pójdę z tobą na tą imprezę.
- Świetnie! Odbiorę Cię o 18.
- Jak mam się ubrać? - spytałam.
- To będzie przyjęcie urodzinowe, ja idę w jeansach i
koszuli.
Podeszłam do szafy.
- Urodzinowe mówisz.
Zaczęłam przeglądać szafę aż wpadłam na krótką beżową
sukienkę, która miała z tyłu wycięcie w krztałcie serca.
- Ubierz się w miarę elegancko.
- Już mam strój.
- No okej, to widzimy się o 18.
- Do zobaczenia.
Potem się rozłączyłam. Wzięłam ręcznik i czystą bieliznę.
Poszłam pod prysznic i się umyłam. Wysuszyłam głowę i spięłam włosy. Potem
poszłam coś zjeść i obejrzeć film. Gdy spojrzałam na zegarek dochodziła piąta.
Zerwałam się z kanapy i pobiegłam na górę. Nałożyłam makijaż i zakręciłam
włosy. Wcisnęłam się w rajstopy i założyłam sukienkę. Włożyłam buty i sweter.
Był początek lutego i dalej piździło na dworze. Zeszłam na dół i złapałam
torebkę.
Tata stanął w drzwiach i wycierał kubek.
- Gdzie idziesz?
Spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnęłam się.
- Niall zaprosił mnie na imprezę.
Tata uniósł brwi.
- To już nie Leon.
Popatrzyłam na niego spode łba.
- To, że wychodzę z Niallem nie oznacza, że rozstałam się z
Leonem.
- Wiem córeczko. - tata sięgnął do portfela i dał mi 50
funtów.
- Tato, to za dużo.
- Nie marudź. - uśmiechnął się do mnie. - O której wrócisz?
- Zapewne rano. Niall mnie odstawi do domu. - powiedziałam.
- To dobrze.
- A gdzie jest mama?
- Poszła do Elen. - powiedział. Widziałam, że na jego twarzy
pojawił się niepokój, ale nie pytałam co się dzieje. Kiedy spojrzałam na
zegarek wybiła godzina 18 i doszedł do mnie dzwięk klaksonu. Włożyłam na siebie
kurtkę. Zarzuciłam kaptur na głowę.
- Uważaj na siebie. - powiedział tata i pocałował mnie w
czoło.
- Możesz być spokojny. - uśmiechnęłam się i wyszłam.
Wskoczyłam szybko do auta Nialla na siedzenie pasażera. Chłopak miał na sobie
obcisłe ciemnogranatowe rurki, beżową koszulę i marynarkę. Na nogach miał
wyjściowe buty. Ubrany był w ciepłą zimową kurtkę. Włosy miał lekko postawione
i zaczesane w bok.
- Hej. - powiedziałam i zdjęłam kaptur. Niall uruchomił
silnik i spojrzał na mnie szybko.
- Hej. - uśmiechnął się do mnie we wstecznym lusterku. –
Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję, ty też jesteś niczego sobie.
Reszta drogi minęła nam w kompletnej ciszy. Zatrzymaliśmy
się dopiero pod Mullingar. Niall obszedł samochód dookoła, otworzył drzwi i
podał mi rękę. Złapałam go i wysiadłam z samochodu. Zamknął drzwi i zablokował
swoje volvo. Wziął mnie pod rękę i ruszył do drzwi.
- Czyje to urodziny?
Niall nic nie odpowiedział. Zadzwonił dzwonkiem, a po chwili
w drzwiach ukazał mi się Zayn.
- Nancy! Niall! – krzyknął. Przytulił mnie po czym uścisnął
dłoń z Niallem. – Wchodźcie.
Zayn wziął od nad kurtki i zniknął. Pojawił się po chwili i
trzymał w ręku dwa kieliszki z szampanem.
- Wszystkiego najlepszego, stary. – rzucił Niall i klepną
Zayna w ramię.
- Dzięki, stary. – zaśmiał się Zayn.
Weszliśmy do salonu. Było tu sporo osób z mojego otoczenia w
szkole. Od razu dostrzegłam Blancę, Lenę, Linn i chłopców.
- Idę się przywitam. – rzuciłam do Nialla. On się do mnie
uśmiechnął i pocałował mnie w czoło. To było miłe. Tak bardzo się o mnie
troszczył. Patrzyłam jak odchodzi z Zaynem. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę
mojej paczki.
- Nancy! – krzyknęła Lena i mnie mocno przytuliła. Widziałam
wzrok Chrisa. On chyba naprawdę był w niej zakochany, a nie wiedział, że Lenie
podoba się Brian. Zresztą ona Brianowi też.
- Hej, hej!
Przywitałam się z każdym. Siedzieliśmy sobie wszyscy na
kanapie w salonie i rozmawialiśmy. Potem wjechał duży dwupiętrowy tort. Na nim
było napisane „Wszystkiego najlepszego Zen”. Zen to było przezwisko, którego
używali tylko najlepsi przyjaciela Zayna. Odśpiewaliśmy sto lat i wypiliśmy
jego zdrowie. Potem Zayn pokroił tort i każdemu dał po kawałku. Kiedy wszyscy
siedzieli i jedli przyszedł Niall z Liamem i Harrym. Również wzięli sobie
ciasta i zasiedli koło nas. Dla Nialla nie starczyło miejsca więc
zasugerowałam, że usiądę mu na kolanach. Na twarzy chłopaka pojawił się ogromny
uśmiech.
Po pewnym czasie kiedy osoby bliżej mi nieznane wyszły z
imprezy i zostaliśmy tylko w gronie paczki Nialla i moich znajomych odezwała
się Blanca.
- Słuchajcie… Jest coś ważnego co muszę wam powiedzieć. – zaczęła.
– Nie mam bladego pojęcia jak się do tego zabrać… Więc po prostu powiem wam od
razu, prosto z mostu, bez żadnego owijania w bawełnę…
Wszyscy skierowali wzrok na Blancę. Wtuliłam się w tors
Nialla. Chłopak zaczął gładzić moje plecy.
- Jutro wyjeżdżam na stałe do Argentyny.
Wszystkich zamurowało.
- Co… co? – zapytałam siadając prosto.
Nie wiedzieliśmy jak mamy zareagować. Ona tak po prostu
wyjeżdża. Poczułam narastający ból w sercu. Wstałam.
- Nie wyjeżdżaj. – powiedziałam. Czułam jak do moich oczu
napływają łzy. Blanca podeszła do mnie i mnie przytuliła. – Proszę Cię.
Dziewczyna też się popłakała. Po jakimś czasie poczułam dwa
silne ramiona owijające się wokół mojej talii. To był Niall. Przyciągnął mnie
do siebie i mocno przytulił.
- Tak właściwie to muszę już iść. Jutro czeka mnie długa
podróż. – powiedziała Blanca.
Wszyscy zaczęli się z nią żegnać. Każdy po kolei pochodził i
płakał razem z nią. Nawet Niall podszedł i ją przytulił. Pocałował ją w czubek
głowy.
- Odezwij się czasem, co? – uśmiechnął się do Blanci.
- Jasne. – odwzajemniła jego uśmiech.
Potem podeszła do mnie.
- Nan, wszystko będzie w porządku. Zobaczysz, jeszcze kiedyś
się spotkamy. Obiecuję Ci.
Kiwnęłam głową. Potem podeszłam do Nialla i wtuliłam się w
jego klatkę piersiową.
- Możemy wrócić do domu? – zapytałam.
Niall spojrzał na mnie badawczo. Nie odpowiedział, ale
zawołał Zayna i poprosił by przyniósł nasze kurtki. Zasypiałam na stojąco.
Blanca pożegnała się i wyszła. Po chwili Niall zakładał już na mnie kurtkę i
szybko wciągnął na siebie swoją. Potem wziął mnie na ręce i pożegnał się z
ludźmi. Było już grubo po drugiej w nocy kiedy dotarliśmy pod jego dom.
- Chcesz dzisiaj spać u mnie? – zapytał.
Spojrzałam mu w oczy. Potrzebowałam jego obecności. Leon był
gdzieś z Melanie, a ja nie miałam wpływu na to co oni robią. Skinęłam głową i
spróbowałam wysiąść z samochodu, ale skończyło się to moim upadkiem. Niall
pomógł mi wstać i znowu wziął mnie na ręce. Zaniósł do swojego pokoju i
posadził na łóżku. Zdjął ze mnie kurtkę i buty. Potem poszedł do szafy i wyjął
jakąś parę krótkich spodenek i bluzkę.
- Przebierz się, a ja pójdę na dół po szklankę wody dla
Ciebie.
Wzięłam ciuchy i poszłam szybko do łazienki. Przebrałam się
i usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je. Niall uśmiechnął się do mnie.
- Mogę wejść?
Wpuściłam go i obserwowałam każdy jego ruch. Chłopak zajrzał
do szafki stojącej w rogu łazienki. Wyjął stamtąd nową szczoteczkę do zębów i
mi ją wręczył.
- Umyj sobie zęby.
Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Uśmiechnęłam się.
Uwielbiałam kiedy to robił. To było dla mnie odskocznią od rzeczywistości. Czułam,
że naprawdę ktoś mnie kocha i się o mnie troszczy. Wyszorowałam szybko zęby i
poszłam do Nialla do pokoju. Chłopak leżał na prawej stronie łóżka i przeglądał
swojego Twittera. Wskoczyłam pod kołdrę i przytuliłam się go jego torsu. Po
chwili zasnęłam.
Parę dni później obudziłam się w okolicach drugiej nad
ranem. Miałam potworny koszmar. Śniło mi się, że Leon przedawkował. A na domiar
złego zapił to alkoholem. Później zmarł. Byłam zbyt przerażona by zasnąć.
Poszłam do szkoły naprawdę niewyspana. Był czwartek. Leon wrócił w niedzielę do
domu, także cały weekend spędziłam na zacieśnianiu więzi z Niallem i nikt nam
nie miał zamiaru przeszkodzić. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy, poszliśmy do kina.
Zabrał mnie na zakupy. Czułam się wyjątkowa. Dostałam od niego kwiaty i
pocałował mnie w usta. Speszyłam się i zarumieniłam. Niall się ze mnie śmiał. Między
nami jest tylko przyjaźń. No może tylko z mojej strony. W czwartek rano szybko
pojechałam do szkoły by porozmawiać z Leonem.
Wpadłam do szkoły jak burza. Biegnąc po korytarzu zderzyłam
się z Niallem, który w ostatniej chwili mnie złapał.
- Ej, wiesz, że po szkole się nie biega? – zaśmiał się.
Harry i Louis się uśmiechnęli na nasz widok.
- Wiem, słuchajcie. Widzieliście może gdzieś Leona? –
zapytałam i spojrzałam na chłopaków.
- Sądzę, że siedzi w bufecie. – odpowiedział Louis.
Uśmiechnęłam się. Podeszłam do niego i pocałowałam go w
policzek.
- Dziękuję!
- A gdzie mój buziak? – zapytał oburzony Niall. Spojrzałam
na niego.
- Potem.
Odwróciłam się i pobiegłam do bufetu. Faktycznie. Leon
siedział z komórką w ręku. Podeszłam szybko i usiadłam koło niego. Spojrzał na
mnie i schował szybko telefon. Uśmiechnął się do mnie.
- Cześć.
- Hej, słuchaj mam sprawę. – powiedziałam.
- Słucham.
Wzięłam kilka głębokich, by moje serce się uspokoiło.
- A więc. Dzisiaj miałam koszmar. Przyśniło mi się, że byłeś
na jakiejś imprezie i były tam narkotyki. Byłeś pod wpływem, ale ciągle
twierdziłeś, że to nic. Dalej brałeś. W końcu ktoś zasugerował Ci jakieś
pastylki, a ty się zgodziłeś. Wtedy nie miałeś nic pod ręką, aby je popić i
wziąłeś piwo. Popiłeś te tabletki piwem twierdząc, że nic Ci nie będzie. Potem
leżałeś martwy na podłodze…
Leon patrzył na mnie jak na totalną idiotkę, po czym
wybuchnął śmiechem na cały bufet. Wszyscy się na nas patrzyli, a ja miałam ochotę
zapaść się pod ziemię.
- Słuchaj Nancy, nie jestem takim kretynem, aby popijać
tabletki piwem. – zaśmiał się. – Nie wpierdalaj się w nieswoje sprawy.
Uśmiechnął się do mnie i wstał. Wyszedł szybko z bufetu, a
ja siedziałam załamana. Zignorował mnie. Nie wiedziałam dlaczego tak zareagował.
Powoli tracę do niego zaufanie. Owszem kocham go, ale to nie jest ten sam Leon.
Zmienił się. Nie poznaje go. Wstałam i wyszłam z bufetu. Poszłam poszukać
Nialla. Siedział jak zwykle z chłopakami na ławce przy wyjściu ze szkoły.
Uśmiechnął się na mój widok.
- Gotowa na lekcję biologii? – zapytał.
- Jak nigdy dotąd. – powiedziałam. Wstał i poszliśmy na
biologię.
NIALL’s POV:
Gdy siedzieliśmy na biologii przyglądałem się Nancy. Była
nieobecna. Nie mogła się na niczym skoncentrować. Ciągle coś myliła, albo
dźgała się jakimś ostrym narzędziem. Dzisiaj mieliśmy za zadanie zbadanie
anatomii żaby więc zakładałem z góry, że się źle poczuje. Kiedy zrobiłem
pierwsze nacięcie na płazie, kątem oka dostrzegłem jak Nancy powoli robi się
zielona. W tym samym momencie dziewczyna straciła przytomność i spadła z
krzesła. Rzuciłem nóż na stół i uklęknąłem obok niej.
- Nancy! Wszystko w porządku? – zapytałem.
Cała klasa się zbiegła dookoła. Nauczycielka podeszła do nas
i przykucnęła obok dziewczyny.
- Panienko McCarthy! Trzeba zabrać ją do pielęgniarki!
Leon odepchnął mnie od Nancy i wziął ją na ręce. Rzucił mi
ostrzegawcze spojrzenie i wyszedł z klasy. Nauczycielka poszła za nimi. Nie
wrócili do końca zajęć.
Po dzwonku poszedłem do Zayna.
- Coś jest nie tak z Leonem i Nancy. – powiedziałem siadając
obok niego.
- To znaczy?
- Ten związek mi czymś śmierdzi. – podrapałem się po głowie.
– Gdy Nan się coś stanie to on na pokaz się nią zajmuje, a gdy ona go
najbardziej potrzebuje w domowym zaciszu to go nie ma.
- Też to zauważyłem.
Spojrzeliśmy a drzwi od gabinetu pielęgniarki w momencie
kiedy się uchyliły. Leon wyszedł pierwszy, a za nim szła osłabiona Nancy. Mój
brat nawet nie zaprzątał sobie głowy by jej pomóc iść. Po prostu sobie poszedł.
- Ja tego tak nie zostawię. – powiedziałem i podbiegłem do
dziewczyny.
Niall jaki słodki heh <3 Szkoda, że Blanca wyjechała :/ Leon coraz bardziej mnie denerwuje. Aż się boję, co zrobi Niall :D Tak więc z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNo i w tym momencie utwierdzasz mnie w przekonaniu, że Nancy powinna być z Niallem :D Szkoda mi jej, ciągle nie rozumiem co ona takiego widzi w Leonie, bo jak dla mnie to on spadł na poziom -1.
OdpowiedzUsuńLeon jest dla niej nie miły lekko powiedziane, on jest jak tyran ciągle na nią krzyczy i o wszystko obwinia. Matko Nancy jest albo tak zakochana albo tak głupia, że z nim jest. No cóż nie będę się tu produkować tylko czekam na następny szybko ! :D
niall taki slotki jest a leona nie lubie powinna go zostawic i byc z niallem <3 nie moge sie doczekac nastepnego kiedy nastepny?
OdpowiedzUsuńslodki*
OdpowiedzUsuń